- Bardzo cieszę się, że pozyskaliśmy 40 proc. dofinansowania do tego zadania. Problem odpadów tego typu sygnalizowało mi wielu mieszkańców, zajmujących się rolnictwem – mówi Wójt. O tym jak wcześniej radzili sobie producenci, opowiedział Arkadiusz Waśniewski - gospodarz z Ciecholew.
Na podwórzu państwa Waśniewskich wita mnie przyjaznym szczekaniem pies. Daje znać gospodarzom, że przyjechał „obcy”. Czekając na rozmówcę, rozglądam się po placu. Wszystko czyste i zadbane. Żadnych śmieci. Zero odpadów. Maszyny stoją na placu w równym rzędzie, niczym żołnierze przed paradą, połyskując w słońcu. Jest godzina 8.00. Dla mnie to rano, ale dla Arkadiusza to już niemal środek dnia. Przyjacielskim gestem zaprasza do domu. Po chwili strzela czajnik i spracowaną dłonią podaje kubek z kawą. Chwilę pijemy w ciszy.
- Łącznie mam 200 hektarów pola. Wszystko obsiane pszenicą, koniczyną czerwoną i rzepakiem. W tym roku nie jest różowo. Wegetacja roślin jest opóźniona, rzepak dostał mrozu a wiatr utrudnia zabiegi pielęgnacyjne – wylicza rolnik.
Zapytany o inne problemy rolnicze, mój rozmówca marszczy czoło a uśmiechnięta twarz, tężeje. Jak tłumaczy, nowoczesnej uprawy nie można prowadzić dzisiaj bez stosowania nawozów i materiałów siewnych. Po ich użyciu zostają wielkie opakowania foliowe i nikt nie chce ich odbierać. W skali roku to kilkaset kilogramów.
- Dawniej w Starogardzie działał punkt, gdzie rolnicy mogli sprzedawać odpady poprodukcyjne. Później sami musieli dopłacać do odbioru, ale jakiś czas temu punkt zbiórki zamknięto – tłumaczy mój rozmówca.
Jak teraz radzą sobie z tym? Gospodarz ubiera buty i wychodzimy przed dom. Wskazuje na dwie ciężarówki. – One już nigdzie nie pojadą. Wszystkie opakowania, sznurki składujemy na nich. Dlatego jestem wdzięczny Gminie, że zajęła się tym problemem, gdyby nie działania naszego samorządu to nie wiem, co bym dalej zrobił.
Realizację projektu zaplanowano na ten rok.
Napisz komentarz
Komentarze