Można uderzyć w posła, obwiniając go za to, że jej nie ma (choć posłowie nie budują obwodnic). Efekt? Starogard nie ma już posła, Człuchów ma… Można postraszyć nią przedsiębiorcę, który opiera swą produkcję na wzorcowych uprawach ekologicznych. Można zażartować z ludzi, projektując jeden z jej możliwych przebiegów przez środek parafii i między ujęciami wody, poddając go „konsultacji społecznej”. Albo jeszcze lepiej: przez środek Starogardu (jakby Hermanowo i Przylesie leżały daleko w polu, poza miastem…)!
Trzy lata temu uczestniczyłem w tych sławetnych „konsultacjach”. Było raczej śmiesznie, choć temat poważny. Gospodarzem konsultacji w kinie, z udziałem setki ludzi, był ówczesny wiceprezydent Starogardu od spraw technicznych a wszechwiedzącym gościem przedstawiciel projektanta z Gdańska. Ten gość najpierw nas zapewniał o swej benedyktyńskiej, wielogodzinnej pracy nad planem Starogardu i możliwymi przebiegami obwodnicy, a potem uparł się, że najdłuższa ulica Starogardu to Lubowidzka… Za nic nie można mu było wytłumaczyć, że to Lubichowska. Trzy razy mówił o Lubowidzkiej. Jak na wielogodzinną ciężką pracę z planem miasta to raczej zaskakujące. Nie znam się na projektowaniu, ale gdybym miał wykreślić 4 możliwe linie okalające obce mi miasto, to chciałbym się dowiedzieć wszystkiego co możliwe na temat tego miasta, nawet z jego historii, by nie przecinać obwodnicą tego, co historycznie i kulturowo stanowi całość.
Jako „czynnik społeczny” zabrałem głos i postawiłem proste pytanie: - Po co było tworzyć aż 4 warianty przebiegu obwodnicy, skoro już na pierwszy rzut oka widać, że wariant nr 1 to nie jest żadna obwodnica, tylko nowa, szersza ulica przez środek miasta, dzieląca je na dwa kawałki? Po co było tworzyć wariant nr 2, skoro jest ewidentnie głupi, bo rozwala na pół najpiękniejsze osiedle w mieście i zagraża starogardzkim ujęciom wody? Do tego tak samo jak pierwszy przecina powierzchnię miasta. Wsparł mnie młody człowiek pytając, czy projektanci wiedzą, od czego pochodzi słowo „obwodnica”? To było dobre pytanie. Jako wzorcowy przykład można podać obwodnicę Chojnic. Kiedy jedziemy ze Starogardu do Człuchowa, czasami nie zauważamy nawet, że już objechaliśmy („obwiedliśmy”) Chojnice, bo miasta z tej obwodnicy prawie nie widać.
Odpowiedź była „polubowna”. Zarówno projektant, jak i wiceprezydent wyjaśnili, że jak ma być konsultacja społeczna, to muszą być co najmniej 4 warianty do wyboru. – To ściema… - stwierdził młody człowiek, siedzący obok mnie. – Kombinują, żeby było jak najkrócej i najtaniej, a nasze opinie się nie liczą.
Nie uwierzyli
także mieszkańcy Przylesia. Utworzyli komitet obrony osiedla przed głupimi projektami. Na Przylesiu zamieszkało wiele młodych rodzin, które często wielkim wysiłkiem i kosztem wielu wyrzeczeń wybudowało tu dom w rajskim otoczeniu lasu i sąsiadów tak jak oni tęskniących do natury i spokoju. Wojciech Zielke powiedział, że mieszkał kiedyś na ulicy Kolejowej. - To była prawdziwa udręka. Marzeniem mojego życia stało się spokojne Przylesie… Marzenie się spełniło. Kiedy się dowiedział o wariancie nr 2, pomyślał najpierw, że to po prostu żart w złym guście...
Inna mieszkanka Przylesia powiedziała: - Myślałam, że będę dożywać Przy Lesie, a tu się okazuje, że Przy Obwodnicy… Inni zwracali uwagę na przewidywany, drastyczny spadek wartości ich nieruchomości, dorobku ich życia.
Więcej na ten temat przeczytacie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej.