Wszystko zaczęło się od rwy kulszowej. Córka miała zapisane zastrzyki. Zastrzyki się skończyły i nie było lepiej. Poszła do lekarza, jednak pani doktor miała pełen komplet pacjentów i córka miała się zgłosić po świętach – wspomina Mieczysław Konopacki, ojciec zmarłej. - Poszła zatem do innego lekarza, prosząc o przepisanie tych samych zastrzyków. Doktor stwierdził, że na to zastrzyków nie ma, więc jej nie zapisze. I zapisał Butapirazol w czopkach, bardzo silny lek.
Zamiast poprawy, nastąpiło jednak pogorszenie stanu Justyny. Zaostrzyły się dolegliwości bólowe, na dodatek kobieta miała spore problemy z oddychaniem. Justyna P. udała się do szpitala. Jak twierdzi matka Justyny, mimo niepokojących objawów choroby, lekarze z Kociewskiego Centrum Zdrowia nie podjęli decyzji o hospitalizacji, leczenie kazali kontynuować w Podstawowej Opiece Zdrowotnej.
Po 3-4 dniach stan córki się znacznie pogorszył. Zaczęło ją wszystko boleć, pojawiła się gorączka, chrypka. Córka nie mogła oddychać, była bardzo osłabiona. Z mężem pojechała do szpitala na pogotowie. Podali jej kroplówkę z lekami przeciwbólowymi i tego samego dnia została zwolniona do domu – wspomina matka Justyny.
Dramat w szpitalu
Dwa dni później, z powodu braku poprawy, rodzina Justyny, zgodnie z informacjami, jakie uzyskała w szpitalu, postanowiła szukać pomocy u lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
28 kwietnia, z wysoką temperaturą, niemal 40 stopni, zadyszką zawieźliśmy córkę do przychodni. Justyna nie mogła mówić, miała silne bóle w plecach. Lekarka ją bardzo szybko przyjęła i po zbadaniu postanowiła wystawić skierowanie do szpitala. W dniu przyjęcia zrobiono córce RTG klatki piersiowej. Wtedy nie było na płucach ani płynu, ani śladów poważnej infekcji. Po 3 dniach powtórzyli badanie i miała już płyn w płucach! – mówi zrozpaczona matka Justyny.
Prosiliśmy, błagaliśmy…
Rodzina zmarłej czuje się rozczarowana sposobem, w jaki rozmawiali z nimi lekarze starogardzkiego oddziału chorób wewnętrznych oraz brakiem reakcji na pogarszający się stan zdrowia córki. Z dnia na dzień było coraz gorzej, bliscy Justyny każdego dnia bali się iść do szpitala, obawiali się, że nie usłyszą już ukochanej córki i żony.
Codziennie od dnia przyjęcia córki kontaktowałam się z lekarzami oddziału wewnętrznego, zarówno z ordynatorem, jak i z lekarzem prowadzącym – podkreśla matka zmarłej. - Byłam nawet z sąsiadem w pokoju lekarskim, prosiłam, aby przewieźli córkę do akademii, do Gdańska, do specjalistycznej kliniki. Zwracałam uwagę, że jeżeli wyniki córki nie są dobre, zamiast po kilku dniach się poprawić, pogarszają się jeszcze, córka gorączkuje, słabnie, nie może jeść, to znaczy, że wymaga specjalistycznej opieki. Oczy chciały zjeść, ale wymiotowała – nie kryjąc wzruszenia dodaje matka. - Gotowałam córce jedzenie, bo mówiła, że jej szpitalne nie smakuje. Miała wszystko - jogurty, odżywki, co dusza zapragnie. Niestety, nie mogła jeść, a mimo to, nie była odżywiana przez sondę. Wciąż prosiłam o przewiezienie do akademii. Jeżeli tutaj w ciągu tygodnia nie można zdiagnozować choroby, to się wysyła pacjenta do wyższego ośrodka. Zawsze mi jednak odmawiano i tłumaczono, że jutro córka będzie miała takie badania, następnego jeszcze inne…
(...)
Rozstrzygnie prokuratura
Pogrzeb odbył się w sobotę. Początkowo miał być przełożony na poniedziałek lub nawet środę, ale udało się prędzej wykonać sekcję zwłok – mówi ojciec Justyny. - W akademii w Gdańsku była bardzo dobra opieka. Pielęgniarki były bardzo życzliwe. Nie było żadnych problemów. Jak byliśmy torbę odebrać, już po śmierci córki, to pielęgniarka nas pocieszała, była prawdziwym wsparciem.
(...)
Na wniosek pokrzywdzonych z postępowania wyłączono Prokuraturę Rejonową w Starogardzie Gd.
Rzeczywiście, potwierdzam, że wpłynęło zawiadomienie w powyższej sprawie – mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Postępowanie zostanie w tym tygodniu przekazane do Prokuratury Rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu.
Więcej na ten temat w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego
Napisz komentarz
Komentarze