- Jak wrażenia po koncercie?
- O to trzeba byłoby zapytać publiczność (śmiech). Zaprezentowaliśmy utwory m.in. z gatunku muzyki filmowej, popularnej oraz jazzowej. Podczas koncertu było bardzo gorąco. Jednak osoby, które przyszyły na występ Pro Simfoniki i Singers Novi, zostały do końca i żywo reagowały na wykonywane utwory.
- Czyli "recenzowali nogami"?
- Tak, zdecydowanie tak. Chyba szczególnie do gustu słuchaczy przypadło nasze wykonanie muzyki ze znanego filmu „Piraci z Karaibów”. Inna rzecz, że orkiestra bardzo lubi go wykonywać.
- Radość instrumentalistów i członków chóru z występowania pod Pańskim kierownictwem to chyba jednak coś więcej, skoro trwa już tyle lat...
- Nie wiem, jak to się dzieje, ale przez 15 lat istnienia Singers Novi i 20 lat działalności Pro Simfoniki przez oba zespołu przewinęło się około 200 osób. Jedne zakotwiczyły na dłużej, inne zdecydowały się na rozwijanie swych zainteresowań na innych polach.
- Dwie dekady działalności, to szmat czasu. Jakie były początki?
- Pro Simfonica powstała jako zespół smyczkowy, składający się z absolwentów oraz uczniów starszych klas naszej szkoły muzycznej. Z czasem zespół zaczął powiększać się o instrumenty dęte - flet, klarnet, trąbkę, czy saksofon.
- Ale to jeszcze nie był zespół wokalny.
- W rzeczy samej. Przygotowywaliśmy repertuar kolędowy i ze smutkiem wraz z członkami orkiestry stwierdziliśmy, że ich wykonanie, bez śpiewu jest niepełne. Początkowo instrumentaliści na potrzeby pierwszych koncertów stali się też członkami zespołu wokalnego.
- Co jest siłą obu zespołów?
-Ludzie - osoby z pasją, które swoim zapałem i pasją motywują się nawzajem i powodują, że mimo upływu lat nadal wspólnie występujemy.
- To na pewno. Jednak zespół markę wyrabia poprzez repertuar.
- Nie będę ukrywać, że utwory dla zespołu instrumentalnego to moje autorskie opracowania. W wypadku Singers Novi korzystamy także z gotowych rozwiązań i partytur.
- Żaden zespół nie może funkcjonować bez instytucjonalnego wsparcia.
- Naszą siłą jest organizacja. Bez pomocy i wsparcia ze strony Starogardzkiego Centrum Kultury nasza działalność byłaby niemożliwa. To w gościnnych murach tej placówki od dwóch dekad spotykamy się w każdy piątek na próbach.
- Podsumujmy krótko mijający sezon. Pandemia pokrzyżowała plany?
- Zdecydowanie! Ze względu na zdrowie i bezpieczeństwo jesienią zawiesiliśmy próby. Życie w dużej mierze przeniosło się do Internetu, jednak nie sposób przeprowadzić próbę on-line, w której brałoby udział kilkanaście osób. Dlatego też z tego powodu w ubiegłym roku nie było np. dorocznego koncertu kolęd i pastorałek.
- Jednak, gdy tylko było to możliwe, oba zespoły sobie to odbiły.
- Oj, tak! Najpierw członkowie Pro Simfoniki byli na specjalnych, kilkudniowych warsztatach, podczas których przygotowaliśmy nowy repertuar. A gdy tylko było to możliwe, Pro w towarzystwie Singersów, wystąpiła z nim.
- Po pandemii publiczność była spragniona kontaktu z Wami?
- To było widać. Wejściówki rozeszły się w ciągu kilku dni. Sala była pełna, a oklaskom i radości ze spotkania nie było końca. Mogę uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, że na ten koncert mieliśmy nowe utwory specjalnie przygotowane na bis.
- Jakieś podsumowanie?
- Siedmiomiesięczna przerwa w koncertowaniu spowodowana pandemią bardzo dała się we znaki publiczności oraz obydwu zespołom. A to właśnie kontakt z żywym, reagującym odbiorcą jest niezbędnym paliwem. Dlatego, jeśli nic się nie zmieni, to do koncertowania wrócimy po wakacjach. Wtedy też zapraszamy chętnych, którzy chcieliby dołączyć do nas lub posłuchać.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję!
Napisz komentarz
Komentarze