Niemcy już się nie silą na żadne listki figowe ani na dyplomację. Mówią wprost: Europa jest nasza i wszyscy muszą się nam podporządkować. Europa to już jest de facto państwo, którym rządzą Niemcy i w którym wyjątkowe prawa mają tylko Francuzi, bo nie da się ich zwyczajnie połknąć, tak jak resztę planktonu. Aby to myślenie „umiędzynarodowić”, Niemcy posługują się takimi ludźmi, jak Tusk, Timmermans czy Jourova, by stworzyć wrażenie, że nie tylko Niemcy są „oburzeni” na polską „niepraworządność”. Zresztą, folksdojczów, którzy widzą przyszłość Polski jako niemieckiego landu jest wielu, także wśród nas. Jesteśmy świadkami niewypowiedzianej wojny, której celem jest stworzenie niemieckiej Europy, projektu znanego dobrze z czasów Hitlera, i stopniowe wyparcie z naszego kontynentu Amerykanów. Jeśli się to uda, Niemcy będą mogły spokojnie kolaborować ze zbrodniczym państwem rosyjskim, „w imię światowego pokoju”! Młodzi tego nie znają, moje pokolenie słyszało tę propagandową sowiecką brednię tysiące razy. „Pokój” i „Nigdy więcej wojny” a w tle nowe zbrodnie.
Wraz z niemiecką wojną ekonomiczną przeciwko Polsce, wzmagają się próby wywołania u nas wojny domowej, na wzór Jugosławii. Tam się Niemcom udało. Wydawało się, że u nas nie mają na to szans. Na pewno? Premier Rządu RP i prezes PiS objeżdżają polskie miasta, świadomi niebezpieczeństwa czyhającego nad Polską. Wszędzie czekają na nich bojówki z jawnie antypolskimi hasłami. W Gnieźnie jakiś prowokator stał na poboczu jezdni i rzucał czymś w przejeżdżające samochody. Policja nałożyła na niego mandat… 100 zł! Tyle co za jazdę samochodem 60 km/h, zamiast 50 km/h! A przecież ten łajdak rzucał niezidentyfikowanymi przedmiotami w samochody będące w ruchu. Czy nasze państwo jest aż tak słabe?
„Kanclerz” to nie brzmi dobrze…
Zwłaszcza w uszach Polaka… Olaf Scholz po elekcji miał niełatwe wejście w wielką politykę. Światowe media jawnie z niego drwiły, pokazując go niemal jak wiejskiego głupka z otwartą gębą i okrągłymi ze zdziwienia oczami, który nie bardzo wie, co się wokół niego dzieje i dlaczego potężny sojusznik Niemiec, podziwiany przez nich, nie miażdży Ukrainy, tylko dostaje baty. Potem kompromitował się przed światem, kłamiąc w sprawie rzekomej niemieckiej „pomocy” dla walczącej Ukrainy.
Wygląda jednak na to, że kanclerz się „przebudził”, wykorzystując złowrogie, niemieckie „tradycje” urzędu kanclerskiego, który do końca świata i jeden dzień dłużej kojarzyć się będzie światu z najsłynniejszym kanclerzem Adolfem.
Ostatnio Scholz „błysnął” jako „politolog”, publikując we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” artykuł o niemieckiej misji w Europie. Główna teza tego artykułu odnosi się przede wszystkim do Polski, ale i do innych państw Unii pseudoeuropejskiej, które uważają, że akces do Unii nie był aktem zrzeczenia się suwerenności państwowej!
Scholz w artykule najpierw skrytykował swoich poprzedników za doprowadzenie do uzależnienia Niemiec od rosyjskiej energii. To oczywiście lipa, taka sama jak pomoc niemiecka dla Ukrainy, ale Scholz wie, że przynajmniej na razie musi wygłaszać takie tyrady, by maskować niemiecką rusofilię.
Potem Scholz przechodzi do Unii Europejskiej i pisze takie rzeczy, że ciarki chodzą po plecach. Pisze, że z wojny ukraińskiej wynika „mandat do działania” dla Niemiec. Co to za „mandat”? Nie wiadomo, ale „Unia Europejska musi być bardziej suwerenna”. Jak do tej pory mówiło się o suwerenności i niepodległości państw. Kanclerz Niemiec ogłasza obronę „suwerenności” Unii, czyli w jego oczach to jest już państwo?! Kto i kiedy je proklamował? Pisze Scholz, że „Unia Europejska jest żywą antytezą imperializmu i autokracji”. Z polskich doświadczeń wynika coś wręcz przeciwnego. Unia to zamordystyczna Komisja Europejska, która jest w stanie zgnoić i upokorzyć każde państwo Europy, jeśli nie będzie słuchać Niemców. Unia to rządy niemieckich urzędników różnych narodowości, takich jak Vera Jourova, która 7 miesięcy przesiedziała w swoim kraju w areszcie za korupcje, potem sąd ją uniewinnił, ale… nie przyznał jej odszkodowania! Nikt jej nie wybierał na żadne ważne urzędy w wolnych wyborach, ale jest ważniejsza niż 100 „europosłów”, bo ma urzędniczy „mandat” od Niemców!
Precz z… suwerennością!
W najważniejszej części swego artykułu kanclerz Niemiec zaatakował prawo weta poszczególnych państw Unii. „Nigdy więcej samolubnych blokad decyzji europejskich przez poszczególne państwa członkowskie. Koniec z narodowym unilateralizmem, który szkodzi Europie jako całości”… Decyzje „europejskie”, czyli decyzje niemieckiej urzędniczki Jourovej lub hiszpańskiej sędziny w służbie niemieckiej trzeba wykonywać posłusznie i bez szemrania! Jeśli w wyniku głosowania w „parlamencie” europejskim stosunkiem głosów 27:1 wyjdzie, że czegoś takiego jak Polska nie ma, to nie ma! „Po prostu nie stać nas już na krajowe weta, na przykład w polityce zagranicznej, jeśli chcemy nadal być słyszani w świecie rywalizujących mocarstw” – pisze Scholz! Czy Unia Europejska powstała po to, by „rywalizować ze światowymi mocarstwami”?! O jakie mocarstwa chodzi Scholzowi? O Stany Zjednoczone? Chyba żaden Polak, poza folksdojczami, na coś takiego by nie głosował! Myśmy szli do Unii jako dobrowolnego stowarzyszenia państw, które chcą, by poprzez współpracę poprawić poziom życia swoich obywateli. I tylko tyle! Nie po to, by napluć na groby naszych przodków i dobrowolnie zrzec się niepodległości państwa, za którą oni byli gotowi na każdą ofiarę!
Scholz ma świadomość, że nie może odkrywać zupełnie jawnie swej rusofili i antypolonizmu, więc w swoim artykule deklaruje też zwiększenie niemieckiej obecności w NATO. Ta deklaracja warta jest tyle, co stara enerdowska amunicja przekazana Ukraińcom. No bo to tańsze niż utylizacja sowieckiego złomu w Niemczech…
„Niemiecka polityka
jest pełna nikczemności” – powiedział wprost minister Zbigniew Ziobro – podczas konferencji prasowej 25 lipca w Proszowicach. Zadał też pytanie Donaldowi Tuskowi, czy jest jeszcze polskim politykiem, czy tylko niemieckim kolaborantem? To jest jasne stawianie sprawy, dlatego Ziobro jest tak konsekwentnie i bezpardonowo atakowany przez von der Leyen i przysyłanych przez nią do Polski komisarzy.
Nie chcemy Rzeszy, chcemy Unii
Niemcy chcą jednej europejskiej armii, jednej europejskiej prokuratury, jednej europejskiej konstytucji! Polska ma być jednym z podległych Niemcom landów? To jeszcze nie byłoby najgorsze. Polska jest krnąbrna i „niepraworządna”. Wygląda na to, że ma być „generalnym gubernatorstwem”, a rolę Hansa Franka przejmie niemiecka treserka Vera Jourova.
Powtórka z historii
Ze Starogardu do Szpęgawska tylko 7 km. Może za rzadko tam bywamy i za rzadko rozmyślamy, co się tam naprawdę stało? Co się stało w Piaśnicy, w Fordonie i w innych miejscach na pomorskiej ziemi? Czekamy na powtórkę? Jedyną pociechą jest to, że te powtórki z wielkich tragedii pojawiają się za drugim razem już tylko jako farsa… Tak przynajmniej sądził pewien niemiecki Żyd Karl Marx… Oby miał rację. Oby bełkot Scholza był tylko farsą, a my, jako Polacy, obyśmy jeszcze nie wyrzucali naszej niepodległości na śmietnik historii – tak jak nam radzą „nasi niemieccy przyjaciele”.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz: „Nigdy więcej samolubnych blokad decyzji europejskich przez poszczególne państwa członkowskie”. Źródło PAP.
Piotr Szubarczyk pracował przez 18 lat w IPN Gdańsk, potem w NIK w Warszawie. Autor książek (m.in. Czerwona apokalipsa. Sowiecka agresja na Polskę i jej konsekwencje, Kraków 2014) oraz kilkuset artykułów o historii Polski i Pomorza. Współpracuje z radiem i TV (m.in. konsultant spektaklu TVP Inka 1946, autor cyklu audycji Świadkowie historii w Radio Gdańsk). Od 45 lat w Starogardzie.
Napisz komentarz
Komentarze