Rzadko dziś słyszymy tę pieśń (a szkoda…), ponieważ doszło do wielkiej awantury. Tak zwany komitet obrony demokracji ogłosił, że to jest jego hymn! Zaprotestowała gwałtownie Julia Gintrowska, córka naszego barda. Nie chodziło jej o pieniądze, o tantiemy, ale o to, że środowisko kodziarskie dalekie było od ideałów wolnościowych, wyznawanych przez jej ojca czy przez Jacka Kaczmarskiego. Ostatecznie stanęło na tym, że kodziarze mogą to sobie śpiewać, ale nie do kompozycji Gintrowskiego.
Ta awantura pokazuje szerszy problem, podnoszony w Polsce od lat: mowa nienawiści. Próbowano nawet to zjawisko usankcjonować, skodyfikować, wprowadzić mowę nienawiści do kodeksu karnego jako przestępstwo. Były minister Michał Boni miał już nawet projekt, ale został on porzucony, gdy się okazało, że Boni był w czasach Polski komunistycznej tajnym współpracownikiem SB! Poza tym środowisko Boniego uznało, że ono samo chętnie korzysta z szyderstwa i nienawiści w stosunku do swoich przeciwników politycznych, więc to by się odbiło rykoszetem.
„Koalicja nienawiści”
Tak często mówi sie o sejmowej koalicji Donalda Tuska, która opanowała Sejm i instytucje państwowe, posługując się „uchwałodawstwem” (przeciwko obowiązującym w Polsce ustawom sejmowym), ale i ledwie zawoalowaną mową szyderstwa, drwin i nienawiści wobec swych przeciwników politycznych.
Jednak najgorsze jest to, że sejmowa mowa nienawiści wylewa się jak brudna woda z chlewa na całą Polskę. To dopiero jest niebezpieczne! Nowym władzom udało się stworzyć armię nienawistników, która eskaluje swoje chamstwo i nawoływanie do niemal fizycznej już rozprawy z przeciwnikami, głównie w social mediach, w komentarzach pod internetowymi „artykułami” o niczym, sprzedawanymi w oprawie zmyślonych, naciąganych „newsów”, pełnych cytatów z wypowiedzi zmyślonych ludzi („pani Katarzyna, która prosiła nas o zachowanie anonimowości”, „ze źródeł zbliżonych do PiS-u wiadomo”……). Media przyjazne Donaldowi Tuskowe, najczęściej proniemieckie (czyli większość mediów w Polsce!) zapewniają tej niebezpiecznej armii nagłośnienie i całkowitą bezkarność, więc nienawiść rośnie i już wkrótce może nadejść dzień, gdy nienawistnicy zaczną wzywać do bezpośredniej, fizycznej rozprawy z ludźmi, którzy są innego zdania niż oni. Kiedyś wydawało się nam, że to, co udało się Niemcom w Jugosławii, w Polsce nie ma szans powodzenia, bo jesteśmy jednolici narodowo (stąd berlińsko-brukselska polityka osadzania w Polsce obcych nam religijnie i kulturowo „uchodźców”). Teraz już nie mamy tej pewności i coraz częściej słyszy się złowrogie przebąkiwania o nadciągającej wojnie domowej. Włos się jeży na głowie!
Znienawidzony „Kaczor”
Chciałbym pokazać to zjawisko na jednym, drobnym, lecz znamiennym przykładzie. 10 marca portal wp.pl (jeden z medialnych organów Tuska) opublikował „sensacyjny artykuł” (cudzysłów niezbędny!) o tym, że Jarosław Kaczyński o mało nie został przejechany na przejściu dla pieszych („jeden z kierowców nagrał, jak nieomal pod koła wszedł mu prezes PiS”). Nieznany autor „artykułu”, ukryty pod kryptonimem AZY, snuje mętne przypuszczenia („Polityk został powstrzymany prawdopodobnie przez jednego ze swoich ochroniarzy”.). Nieomal, prawdopodobnie… To jest „poetyka” takich organów jak wp. Tymczasem na załączonym zdjęciu widzimy Jarosława Kaczyńskiego w towarzystwie dwóch mężczyzn, gdy czekają spokojnie na zmianę świateł. Żadnego ruchu w kierunku jezdni. Na dołączonym filmiku z kamery gorliwego („praworządnego”?) kierowcy widzimy, że wbrew autorowi „artykułu” („kierowca szybko musiał wyhamować”), jego samochód nie zwalniał, tylko normalnie przejechał, mając prawdopodobnie zielone światło.
Ktoś zapyta, o czym w takim razie jest ten „artykuł”? Odpowiedź: o niczym. Dlaczego w takim razie przez trzy dni wisiał na stronie domowej wp (a może jeszcze wisi)? Odpowiedzią na to pytanie są liczne, chamskie, nienawistne „komentarze”: „Pokurcz zapomniał, że już nie jest królem”. „Jaka szkoda…” [że Jarosław Kaczyński nie zginął!], „A mógł przyspieszyć” [kierowca!], „No trudno, jeszcze musimy trochę poczekać” [na śmierć Kaczyńskiego!], „Zginąłby od własnej ustawy” [?miłośnik uchwał Tuska?], „Tak było blisko, szkoda” [że nie zginął?]. I dalej w tym chamskim, bolszewickim duchu. Następnego dnia było już ponad 1.200 komentarzy, w 90 procentach nienawistnych, wrogich, z „życzeniami” śmierci dla Kaczyńskiego! Chodziło więc nie o jakąś informację o zdarzeniu, tylko o pretekst do wylania kolejnej porcji nienawiści pod pozorem troski o bezpieczeństwo ruchu, o niezachowanie ostrożności etc.
Wśród komentarzy są też głosy rozsądku, ale nieliczne i giną w tym chlewie: „Skąd w wyznawcach tyle jadu i nienawiści?” „Jaki portal, taki artykuł”.
Pamiętam, gdy zginął Paweł Adamowicz, policja aresztowała człowieka, który „z nienawiścią” pisał w Internecie, jakim marnym prezydentem był Adamowicz. Pokazali zdjęcie tego człowieka (bez zgody sądu!), zmusili jego pracodawcę do natychmiastowego oświadczenie, że go zwalnia z pracy i postawili przed sądem. Skoro mamy takich policyjnych specjalistów od przestępstw w Internecie, skoro można namierzyć każdego podżegacza, to dlaczego policja nic nie robi, by powstrzymać cytowany wyżej chlew, de facto nawoływanie do zabójstwa Jarosława Kaczyńskiego? Wystarczyłoby nagłośnić jeden taki przypadek, postraszyć autora wpisu „życzącego” Kaczyńskiemu śmierci i już by się uspokoiło, bo autorzy tych wpisów to tchórze, przekonani niesłusznie o swej anonimowości.
Zwracam się do obecnego szefa MSWiA, syna pułkownika „ludowego” wojska: Panie Kierwiński, do roboty! Mowa nienawiści szkodzi nie tylko Kaczyńskiemu. Także panu i każdemu z nas. Poniża nas jako naród.
WP to niebezpieczne medium. O ile pewna brudna gazeta specjalnie nie ukrywa, że reprezentuje środowisko postsowieckich działaczy i „pokrzywdzonych” ubeków i esbeków, o tyle wp obłudnie udaje, że jest medium „obiektywnym”. Jad ukryty jest jednak gorszy od jadu podpisanego nazwiskiem „redaktorów” brudnej gazety. Brońmy się przed prowokacjami, przed podżeganiem do nienawiści. Najgorsze, co mogłoby się przydarzyć teraz Polsce, to wojna „praworządnych” z Polakami.
„Co postanowisz, niech się ziści, Niechaj się wola Twoja stanie, Ale zbaw mnie od nienawiści, Ocal mnie od pogardy, Panie”.
Byłem w Bartlu Wielkim
pod leśnym pomnikiem żołnierzy „wyklętych” z 5 Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Pomnik został odsłonięty w roku 2011, z inicjatywy byłego wójta gminy Kaliska, obecnie radnego Rady Powiatu Starogardzkiego, Antoniego Cywińskiego. Pan Antoni jest strażnikiem pamięci „wyklętych”, ale i niemieckich ofiar wojny w swojej gminie. Jego zasługi są na tym polu nieocenione! 4 marca odbył się pod pomnikiem harcerski apel poległych, w którym wywołano m.in. „Łupaszkę”, „Żelaznego”, „Inkę” z 5 WBAK, ale i bohaterów innych formacji, zamordowanych przez komunistów: gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, płk. Łukasza Cieplińskiego” „Pługa” (ostatniego komendanta organizacji WiN), gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” (ostatniego komendanta AK) i innych. W czasie apelu doszło do niezwykłego wydarzenia. Cichy do tej chwili las wypełnił się nagle głośnym śpiewem i krzykiem ptaków! Umilkł natychmiast, gdy apel się skończył! Krzyknąłem spontanicznie do zgromadzonych: To oni! Cześć i chwała bohaterom!