- Co pani robi, że tak ogrzewa ludzi swoim śpiewem?
- Nic nie robię.
- Jak to nic?
- Myślę, że to dzięki temu, że zostałam wierna swojemu stylowi w muzyce, to znaczy, że ponad trzydzieści lat przyzwyczaiłam moją publiczność do tego, że słyszą ode mnie piosenki melodyjne. Ich treść jest o radości, miłości, nadziei. Ja nie starałam się szukać niczego nowego i znalazłam swoją drogę piosenkarską. To jest ludziom potrzebne. Jako młoda osoba słuchałam przede wszystkim piosenek nastrojowych, sentymentalnych, przy których trzeba było się trochę zatrzymać, zadać sobie pytanie co jest najważniejsze w naszym życiu. W momencie, kiedy ja sama mogłam przekazać ludziom te treści, to starałam się to robić przez te wszystkie lata. Sadzę, że każdy odnajduje w moich piosenkach cząstkę siebie i swojego życia. To jest też moje życie i życie innych ludzi. Ludzi których spotykam na mojej drodze i staram się to w piosenkach przekazać.
- Jak zaklasyfikować koncert w Bielawkach, bo na pewno było to spotkanie szczególne?
- Tak. Szczególne spotkanie ze względu na dzieci, które niesamowicie reagowały na te piosenki. Sami państwo zauważyliście, że dzieciaki znają te piosenki. Siostry pewnie często puszczają te moje nagrania. To nie było pierwsze spotkanie z tymi dziećmi. Mam też grono takich dzieci w Poznaniu, gdzie mieszkam. Też się z nimi spotykam. One tak samo reagują. Znają moje piosenki i uczestniczą w moich koncertach. To jest chyba najpiękniejsze co może być. Najfajniejsza nagroda z te lata.
- Pani nie po raz pierwszy jest w Bielawkach. Jak pani się dowiedziała o tym domu?
- To było w zeszłym roku, kiedy w bazylice katedralnej w Pelplinie realizowano program „Kolędy świata”. Ja tam również zaśpiewałam grecką kolędę. Tam pojawiły się siostry Alicja i Xawera. Przyszły na ten koncert i bardzo chciały poznać mnie osobiście. Tak się stało. Zapraszały mnie do swojego domu. Ja nie wiedziałam czy dam radę pogodzić terminy, ale udało się i znalazłam taki czas i przyjechałam. Muszę powiedzieć, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Nie mówię o tej zewnętrznej stronie, o tym jak tu jest pięknie ale o niesamowitej miłości sióstr do tych dzieci. Robią to najlepiej i dają dzieciom naprawdę wiele miłości. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest jubileusz pięćdziesięciolecia tego domu i zaprosiły nas, długo nie musiały namawiać.
- Śpiewa pani bardzo dużo o miłości. To temat piękny i mówiąc językiem współczesnym „na topie”, ale chyba to co pani prezentuje, to jest głębsze spojrzenie na miłość. Na miłość, która nie jest tylko pustosłowiem, która ma też rozterki. Skąd biorą się te piękne teksty?
- Miłość towarzyszyła mi w domu rodzinnym od najmłodszych lat. Ja urodziłam się jako dziesiąte dziecko w rodzinie, ośmioro z nas do tej pory żyje. Jako najmłodsza byłam rozpieszczana przez moje rodzeństwo. Była ta niesamowita więź pomiędzy nami. Ta opieka starszych nad młodszymi, ta miłość rodziców do nas, naszej kochanej babci, która się nami opiekowała, kiedy rodzice pracowali. Mimo, że nie przelewało nam się materialnie, to jednak mieśmy inne wartości i takie bogactwo wewnętrzne. Przekazywali je nam nasi rodzice. Kiedy mogłam to wszystko przekazać w piosence, to autorzy tekstów, którzy ze mną współpracowali, bardzo często pytali mnie o czym chciałabym zaśpiewać. Często było tak, że dostawałam tekst piosenki i zawsze mówiłam autorowi, że ja tego nie zaśpiewam, bo mi coś tu nie pasuje, bo to nie jestem ja, bo to nie jest moje wnętrze, nie to co do mnie pasuje i to co ja bym chciała wyrazić. Ta współpraca z autorami tekstów była fajna, wspaniała, bo oni się godzili na to i robili te poprawki. Kiedy słucham swoich piosenek po wielu latach, wiem, że powstała jakaś całość. Całość mojego życia. Radości, refleksji. Bo nasze życie składa się z radości, refleksji i smutków i tak musi być.
- Zaśpiewaliśmy razem „Barkę”. Wszystko to wkomponowało się w bardzo ciekawą symfonię. Greczynka, urodzona w Polsce pokazuje, że kultura grecka i polska są chyba sobie bardzo bliskie? Czy można mówić o fenomenie bratnich dusz greckich i polskich?
- Cos w tym jest. Kiedy byliśmy wielokrotnie w Stanach Zjednoczonych i śpiewaliśmy tam dla Polonii, bardzo często przychodzili Grecy. Okazało się, ze na obczyźnie Polacy przyjaźnią się z Grekami. Coś ich łączy. Coś takiego, co powoduje, że się rozumieją. To było niesamowite, kiedy Polacy przyprowadzali swoich przyjaciół Greków i mówili im, że jest taka Eleni, Greczynka śpiewająca w Polsce. Ja jeszcze nie występowałam w Grecji. Teraz już w Grecji o mnie wiedzą, kiedyś nie wiedzieli, bo ja się o to nie starałam aby się na tym rynku znaleźć. Chciałam ten kraj traktować jako miejsce gdzie wypoczywam i tak się stało. Jest coś takiego , co powoduje, że te piosenki mają klimat grecki i nawet jeżeli ja je wyśpiewuję w języku polskim. Czuje się Grecję w muzyce i w brzmieniu instrumentów, bo jest buzuki i w kompozycjach, które Kostas pisze. Połączyliśmy dwie kultury.
- W pani piosenkach często powraca miesiąc maj. Czy uznaje go pani za najpiękniejszy miesiąc w roku?
- Tak. Tak! Ja bardzo kocham maj, kocham nabożeństwa majowe. Ten miesiąc jest miesiącem życia.
- Zatem pięknego życia życzymy. Dzięki serdeczne za rozmowę.
Rozmawiali: ks. Ireneusz Szmagliński i Jarosław Stanek
Kocham maj
Rozmowa z Eleni Dżokas, piosenkarką podczas jubileuszu pięćdziesięciolecia istnienia Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Bielawkach, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego.
- 30.05.2008 07:28 (aktualizacja 29.07.2023 05:00)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze