Podchodzimy do wójta gminy Zblewo Krzysztofa Trawickiego z wydawałoby się nieprzyjemną dla niego informacją (Cywiński umie, a on nie...?). Ejże... Trawicki prędko idzie udowodnić, że też potrafi. I mamy na zdjęciu – dwóch wójtów na koniach. Tego jeszcze nie było. A może by tak konne wyścigi wójtów?
Segway
- Zblewo jest jednym z moich ulubionych miejsc – mówi Michał Truszczyński z firmy zaopatrującej imprezy takie jak Festyn Kociewski w Zblewie w rozmaite atrakcje. Jakie? Dmuchańce, skakańce, kule sferyczne („bańki” – człowiek wchodzi do środka kuli, biega na zasadzie myszkowania i wprawia kulę w ruch), mechaniczne rodea, czyli byki mechaniczne, dmuchane zamki, zjeżdżalnie dla dzieci itd. W sumie ma w ofercie ok. 50 urządzeń. W Zblewie znalazła się niewielka cząstka jego „asortymentu”, ale dla wszystkich: dzieci i starszych dzieci, czyli dorosłych. Jest i dziwny dwuślad - segway.
- Segway jest wprowadzany w ruch poprzez balans ciałem. Jazda takim pojazdem nie jest trudna, wręcz bardzo prosta. Można się rozpędzić do 20 kilometrów na godzinę. Początkujący klienci jeżdżą na tzw. „żółwiu”, czyli z blokadą. Dla zaawansowanych zwiększamy prędkość.
Segway to pojazd ekologiczny, przyszłościowy. Póki co to dla nas atrakcja. 5 minut jazdy - 10 zł. Najpierw próbujemy sami. Cudownie. Pojazd jest jak z bajki – porusza sie sam. Pochylasz się do przodu, przyspiesza, skręcasz tułów trochę w lewo, skręca w lewo. Odchylasz się – staje albo jedzie do tyłu.
„Dosiada” go wicewójt gminy Zblewo Artur Herold.
- Na naładowanym akumulatorze przejedziemy do 40 km. Ładowanie trwa 6 godzin. Czy można nim jeździć po mieście? Policja patrzy na to trochę podejrzanie. Nie wiedzą, jak tego segweya zakwalifikować.
Pan Michał jeździ po swojej miejscowości po chodnikach bądź ścieżkach rowerowych. Dlaczego widok tego pojazdu jest u nas taki rzadki? Dlaczego nie zastępuje w zatłoczonych miastach samochodu? Proste - pieniądze. Segway kosztuje ok. 20 tysięcy złotych. I jeszcze jedno. Ludzie! – dłuższa jazda tym niewątpliwie dwuśladem to nuda! Nie warczy, nie szarpie, nie wydziela spalin nie pali gumy – to co to jest? A że ekologiczny? Kogo to obchodzi? Dlatego na festynie w Zblewie o wiele większym zainteresowaniem cieszy się stoisko z quadami.
Placowe
- Zblewo to na Kociewiu najlepsze miejsce, jeżeli idzie o festyny – mówi pan Michał. - W Starogardzie są dobre imprezy, ale za plac na wyłączność trzeba zapłacić 4 tysiące i dałem sobie spokój... Ceny różne. Kilka lat temu na festynie „Oblężenie Malborka” chciałem postawić dmuchany zamek, ale za plac trzeba było zapłacić 15 tysięcy.
Żabie udka? O nie!
Stoisko z naszymi potrawami. Gertruda Tilsen i Zofia Kolasińska – świetne kociewskie kucharki z gminy Osieczna – prezentują Elżbiecie Glazie – inspektorowi ds. promocji gminy Zblewo - domowe wypieki. Tu kilka słów przypomnienia. Pani Zofia zdobyła nagrodę za „Królewską banię (dynię) po kociewsku” w konkursie „Kulinarne Dziedzictwo”. Bania jest wpisana na listę tradycyjnych regionalnych potraw. Panie, które prezentują swoje wypieki na festynie, też posiadają swoje produkty na liście potraw tradycyjnych. Takie jadło musi mieć co najmniej udokumentowane 25 lat istnienia.
Bania banią, a co z gastronomicznymi nowinkami? Pytamy panie, czy lubią żabie udka albo ślimaki.
- Żabie udka!? Na żabę to najlepiej popatrzeć, jak leży piękna na dłoni. Albo postraszyć nią męża – śmieje się pani Gertruda.
Pani Elżbieta lubi obcą kuchnię. Poleca do spróbowania małe ślimaczki, zapiekane z masłem i sosem koperkowym. Jednak najlepsze dla niej są placki ziemniaczane ze śmietaną. Zaś pani Zofii najbardziej odpowiada zupa grzybowa. Mistrzyni kuchni najbardziej słynie z potraw sporządzanych właśnie z grzybów.
Mistrz break dance
Po występach młodych talentów z gminy Zblewo gospodarz imprezy Krzysztof Trawicki wita mieszkańców (załatwił dobrą pogodę - ten to ma wejścia!) i zapowiada kolejno występujące gwiazdy. „Jubileuszowy, X Festyn Kociewski rozpoczyna się po mistrzowsku”. Po chwili jest to zrozumiałe. Bo występują mistrzowie. Na scenie - zespół N.A.S.A. Jeden z artystów - Vezyr – to mistrz świata w break dance. Mistrz wraz z Prezesem i Suchym podrywają publiczność do zabawy. Całkiem udanie naśladują ich ruchy dzieciaki.
Krótki wywiad z mistrzem
- Break dance... Ile lat trzeba ćwiczyć, żeby robić takie niesamowite rzeczy na scenie? I czy to jest jeszcze taniec, czy już sport?
- Na początku wszystko jest trudne. Figur dużo i ciągle się czegoś uczymy. Z czasem, im się więcej ćwiczy, tym więcej można w sobie odkryć możliwości. Ćwiczymy około 5 -10 lat po 2-3 godziny dziennie. Ważne są predyspozycje i systematyczność. To, co robimy, zaliczamy do tańca... Wielu ludzi uważa, że to sport, bo figury, jakie wykonujemy, wydają im się trudne... Z tą trudnością... Niektóre figury laikom wydają się nie z tej ziemi (nam chodziło o piruet na głowie – przyp. red.), tymczasem one są podstawowe i proste. Ale za to widowiskowe na festynach i dlatego je pokazujemy.
- Czy kiedy idziecie na dyskotekę, prezentujecie swoje umiejętności? ...To musi być niezwykłe – ludziska tańczą, wchodzicie i nokaut. Ależ faceci muszą na was patrzeć z zazdrością!
- Zdarza się, że na imprezach hiphopowych robi się pokaz, ale na dyskotekach zazwyczaj nie pokazujemy break dance, tylko zwyczajnie ruszamy się w takt muzyki.
Z dymu na scenie
Akcja na scenie toczy się bez przerwy. I znowu jest klasa mistrzowska. Męską część widowni porwała do zabawy mistrzyni Polski w fitnesie gimnastycznym Dorota Galińska. Oprawa muzyczna - D.J. Max i D.J. Adalbert.
Już wieczór
Na rozgrzewkę gra zespół „Weekend”. Muzyka disco. Na rozgrzewkę, bo wszyscy czekają na Gwiazdą Wieczoru - Ivana Komarenko, były członek zespołu „Ivan i Delfin”, znany też z tego, że został finalistą piątej edycji „Tańca z gwiazdami”. Tłum gęstnieje. Ivan Komarenko zaczyna po godzinie 21. Tu przerywamy, bo musieliśmy jechać zdać relację z pierwszego dnia. Nie będziemy przecież pisać w ciemno.
Festyn w Zblewie – 20.07.2008 (niedziela). Migawki
Siła, mości Panie i Panowie
Turniej sołectw. Przeciąganie liny, marsz z jajkiem (piłeczką) na łyżce itp. Wygrywa Radziejewo. Drugie - Borzechowo... W niektórych konkurencjach liczy się siła... No właśnie – idziemy tym tropem, szukając przyczyn, które powodują, że ten festyn zawsze się tu udaje. Wczoraj furorę robiły mechaniczne pojazdy do jazdy. Dziś robią zresztą też... Hmm... Siła. Tą trzeba się wykazać w różnej postaci. Przyciągają mechaniczne urządzenia. Dwa powinny być montowane w każdym zakładzie pracy, żeby pozbywać się stresów. Wrzucasz monetę i na sztucznym łokciu pojawia się skórzana gruszka. Walisz w nią ile wlezie z pięści i widzisz cyferki – elektroniczny pomiar siły uderzenia. Po pokonaniu wskazanej granicy nagroda (nikomu się to nie udaje). Obok coś podobnego, tylko zamiast gruszki piłka. Tu trzeba z kopa. O, jakże fantastycznie kopie (z fałsza?)... kobieta.
„Czardasz”
Oczywiście na scenie śpiewy. Lokalne zespoły. „Rodzina” i panie z sołectwa Pinczyn. W kociewskich strojach. Już jest dość późno (powoli zbliża się death line w gazecie – linia śmierci, czas zsyłania materiału). Ale koniecznie musimy jeszcze zostać, ba za chwilę przyjedzie zespół „Czardasz” - górale z zaprzyjaźnionej gminy Łapsze Niżne. I są. Zaraz, zaraz, ale najpierw trzeba się przecież posilić. No i zrobić pamiątkowe zdjęcia. Władze żartują, że z tej koligacji górali i zblewiaków wyjdzie całkiem ładna rasa. Goście są niesamowicie kolorowo i różnorodnie ubrani.
- Czy to są wasze regionalne stroje? Dlaczego takie różne?
- Bo na Spiszu są trzy rodzaje strojów. I duża dowolność indywidualna – dopowiada piękna czarnulka. - Poza tym to są stroje na występy.
Będzie balon?
„Czardasz” szykuje się na scenę. A my zadzieramy głowy... Miał być balon. Kolejny środek lokomocji na tym festynie. Czy będzie? Ktoś podpowiada, że nie przyleci, bo dziś są dla balonów złe warunki pogodowe. Za duży wiatr... Niechętnie się wycofujemy. Nie zobaczymy występu „Czardasza”, nie sprawdzimy, czy balon nadleci. Cóż – trzeba jechać i zdać relację. Przechodzimy przez tłum, obok stolików pod parasolami, przy nowych trybunach (na stalowym stelażu plastikowe siedzenia!), wzdłuż nowego ogrodzenia. Ładnie. Przechodzimy i już nam wychodzi, kto tu ten festyn wygrał. Z całym szacunkiem dla tych wszystkich wyczynów, zespołów (wieczorem ma wystąpić „2 plus 1” - a co to za zespół? - pyta asystentka), urządzeń i tak dalej pierwszym numerem jest tu napój z chmielu. Nic w tym niezwykłego i niech tak będzie. Byle, proszę Państwa, bez przesady.
Jeźdźcy gmin
KOCIEWIE. Festyn w Zblewie – 19.07.2008 (sobota). Migawki. Około godz. 17. Jakże elegancko paraduje na koniu wójt gminy Kaliska Antoni Cywiński... Ba, po chwili nawet jakby kłusuje (ale pilnowany przez Dorotę Spikowską – właścicielkę koni i instruktorkę konnej jazdy).
- 25.07.2008 00:00 (aktualizacja 14.08.2023 11:08)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze