Państwo Kopciowscy zastanawiają się, czy to, co rozpoczęli stosunkowo niedawno, dałoby się zrealizować wcześniej. Czy w czasach komunizmu dałoby się zrealizować marzenia? Gdzie by teraz byli, gdyby na przekór wszystkiemu zaczęli wcześniej? Czy teraz po latach nie zabraknie im sił na realizację marzeń?
- Nie, wtedy by się nie udało – stwierdza po namyśle Hubert Kopciowski - To był inny świat. Nawet ludzie byli inni. Proszę spojrzeć na domki obok – są zadbane i wiele z nich jest obecnie rozbudowywanych przez właścicieli. A za czasów komunizmu nikt nic z własnej woli nie naprawiał.
- Gdy psuł się płot to wręcz psuto go jeszcze bardziej, żeby władze zwróciły uwagę i postawiły nowy – dodaje pani Wanda - Ludzie postępowali tak mimo, że mieli zapewnione mieszkania w tych domkach do końca życia. Dopiero, gdy minął komunizm, a domki stały się ich własnością, rozpoczęli remonty i rozbudowę. Myśmy też wtedy zaczęli realizacje naszych marzeń...
Trudne początki
- Ogrodnictwo interesowało nas od zawsze – mimo, że oboje kształciliśmy się w innych kierunkach – wyjaśnia pani Wanda. - Mąż dodatkowo powinien też studiować architekturę, bo widzę, że ma zacięcie do tych rzeczy. Proszę spojrzeć na nasz domek. Ja nie mogę wchodzić po schodach, więc mąż specjalnie dla mnie zaprojektował takie wygodne dojście do drzwi.
- Rzeczywiście – gdy tu jechałem kilkukrotnie musiałem pytać o drogę i bardzo często ludzie kończyli opis słowami „i wtedy zobaczy pan taki ładny domek” - rzeczywiście jest wyjątkowo ładny i ma wygodne dojście do drzwi.
- A na początku to właśnie tutaj w Kaliskach założyliśmy szkółkę ogrodniczą. Wtedy były inne czasy – byliśmy pionierami. Pamiętam, jak dzwonili ludzie z całej Polski z najróżniejszymi pytaniami. Gospodarstwo ogrodnicze się rozrastało i wkrótce przenieśliśmy je na większy teren we Franku. Teraz gospodarstwem zajmuje się głównie nasz syn.
Czas realizacji marzeń
- Lecz przecież nie spoczęli państwo na laurach. Przy szkółce powstał jedyny w swoim rodzaju kompleks ogrodów, który już wielokrotnie był opisywany jako niewątpliwa atrakcja regionu. A teraz powstanie palmiarnia - czyż nie?
- Tak, właśnie trwa końcowy etap robót. Za dwa tygodnie powinniśmy zacząć umieszczać w niej pierwsze rośliny. - tłumaczy pan Hubert – Właściwie to już jesteśmy poganiani przez czekających na otwarcie ludzi. Spóźniamy się, bo prace nie zawsze są tak łatwe, jak planowaliśmy. Ponadto były opóźnienia w dostawie materiałów budowlanych.
Oddam palmę w dobre ręce
- Wspomniał pan o roślinach – dużo już ich pan ma? Skąd je pan sprowadza?
- Część kupuję. Np. firma zajmująca się zaopatrzeniem gospodarstw ogrodniczych od 2 lat zajmuje się także importem roślin egzotycznych. Zamawiam także nasiona i próbuję wyhodować z nich rośliny. Czasem się to udaje czasem nie. Dużą część roślin otrzymuję od znajomych. Czasami jest to wymiana – dostajemy dorodne rośliny pokojowe w zamian za rośliny z naszej szkółki. Zdarza się też, że dostajemy rośliny za darmo. Są przypadki, że ludzie się wręcz cieszą, gdy zabieramy roślinę, która zajmowała już połowę mieszkania, a do tego ze względu na ostre, sztywne liście stawała się niebezpieczna dla dzieci. Sprawdzaliśmy także ceny niektórych roślin dostępnych w handlu, np. palma o wysokości trzech metrów kosztuje 300 zł. Nie jest to wygórowana cena za tak dużą roślinę.
- Ostatnio wiedzieliśmy piękne drzewko oliwne ukształtowane jako bonsai. Podobno miało 300 lat – włącza się pani Wanda - ale kosztowało dwanaście tysięcy złotych – na takie rośliny niestety nas nie stać.
- Niech państwo opowiedzą jak będzie wyglądała ta wymarzona palmiarnia
- Będzie ona podzielona na kilka stref klimatycznych, w których będziemy umieszczać rośliny o różnych wymaganiach odnośnie temperatury i wilgotności. - tłumaczy pan Hubert - Tuż przy drzwiach wejściowych będą rosły kaktusy i inne sukulenty. Dalej będzie strefa klimatu śródziemnomorskiego i wreszcie strefa tropikalnego lasu deszczowego.
Trochę techniki
- A co z izolacją cieplną?
- Tak – to może być problem. W konstrukcji nie stosowaliśmy szyb szklanych tylko pleksiglas, który sprowadziliśmy z Wielkiej Brytanii, bo tam był tańszy niż tutaj. Te płytki mają wewnątrz powietrze, co zwiększy izolację, ale dodatkowo zamierzamy przykryć całość dwoma warstwami folii pomiędzy, które także wdmuchiwane będzie powietrze. Stworzy to coś w rodzaju balonu otulającego szczelnie całą konstrukcję. Pleksiglas przyjechał w postaci długich, trzynastometrowych płyt. Było wiele problemów nawet z jego przeniesieniem na miejsce budowy, ale miało to także swoje dobre strony - duży rozmiar płyt wyeliminował konieczność zakupu znacznej ilości bardzo drogich listw łączących.
Zwierzęta też będą
- Czy przewiduje pan jakieś zbiorniki wodne wewnątrz?
- Tak, zwiedzając z żoną palmiarnię poznańską zauważyliśmy, że największe zainteresowanie zwiedzających przyciągały wielkie ryby w oczku wodnym – były tak blisko, że prawie można było je dotknąć. W naszej palmiarni będą dwa zbiorniki wodne. W jednym znajdą się rośliny takie jak hiacynty wodne i czy wielkolistna wiktoria. A w drugim umieścimy różnokolorowe ryby tropikalne. Planujemy także stworzenie progów wodnych, gdzie woda będzie wolno spływać po pokrytych mchem skałach. Widzieliśmy coś podobnego u przyjaciół – używany do tego mech pochodzi podobno z Brazylii. Woda z tych zbiorników pomoże w utrzymaniu zwiększonej wilgotności powietrza w części palmiarni prezentującej roślinność lasów deszczowych.
- A inne zwierzęta?
- Oczywiście, podobnie jak w palmiarni poznańskiej będą papugi i jaszczurki. Wprowadza one nieco życia do nieruchomego świata roślin.
Marzenia nigdy się nie kończą
- A jakie będą dalsze plany rozbudowy tego zespołu.
Jeśli chodzi o palmiarnię, to planujemy dobudowę jeszcze jednej połączonej części. Przy wejściu do ogrodów powstanie punkt, w którym będzie można tanio nabyć sadzonki i nasiona egzotycznych roślin wraz z krótką instrukcją ich uprawy w warunkach domowych. Pleksiglas posłuży także do budowy wpasowanej w bryłę palmiarni piramidy. Jej podstawa będzie miała około 7 metrów, a wewnątrz zostanie zamontowany grill. Wszystko to ma za zadanie uprzyjemnić i wydłużyć zwiedzanie kompleksu. Obserwujemy rosnące zainteresowanie ludzi starszych, jednak pragniemy przyciągać także dzieci i młodzież. To dla nich planujemy stworzenie wielkiej szachownicy na wolnym powietrzu, gdzie każda figura będzie ważyć co najmniej 25 kilogramów i trzeba będzie się trochę pogimnastykować aby rozegrać partię. Projektujemy także dziwny ogród, w którym znajdzie się szereg zaskakujących zwiedzających niespodzianek – poruszających się postaci, tajemnych przejść i nagle buchających fontann.
Dziękuję za wywiad, żegnam się i odjeżdżam. Dużo jeszcze pracy przed nimi, dużo marzeń do spełnienia, chyba niepotrzebnie martwią się swoim wiekiem i brakiem sił. Przecież na realizację marzeń nigdy nie jest za późno, a nic tak nie dodaje sił, jak możliwość realizacji marzeń.
Reklama
Palmiarnia we Franku, czyli ogrodnicze marzenia
KOCIEWIE. To pewne marzenie, którego nigdy nie mogliśmy spełnić. Pamiętam jak jeszcze w czasie rządów komunistycznych przyjeżdżała do nas znajoma z Wielkiej Brytanii i mówiła, że najbardziej żałuje nas dlatego, że musimy żyć w tym ustroju. Ale takie były wtedy realia – „Chcesz być ogrodnikiem? Jak ty z tego zamierzasz wyżyć?” - mówiono.
- 02.08.2008 00:10 (aktualizacja 10.08.2023 15:42)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze