- Jeśli dalej nic nie będą robili, to pójdę, przywiozę ich i wytarzam w tym błocie, które stoi w moim garażu po każdej ulewie. Pierwszy do błota pójdzie..., a jeśli go nie dopadnę, to zajmę się innymi urzędnikami odpowiedzialnymi za ten bałagan – ponuro żartuje Grzegorz Strzelczyk. – „Panie Prezydencie. Niech pan podejmie wreszcie jakąś męską decyzje. Przecież urzędnicy tego za pana nie zrobią” - proszę bezskutecznie juz od miesiąca.
Ulica Andersa około rok temu przeszła gruntowny remont. Nowa asfaltowa nawierzchnia, piękne chodniki. Mieszkańcy powinni czuć się szczęśliwi. Niestety, dla niektórych kłopoty zaczęły się dopiero po tym remoncie. Chyba najbardziej zagrożony czuje się Strzelczyk, który zadzwonił do „GK” i zaprosił nas na wizję lokalną.
Mieszkając nad brzegiem jeziorka
- Teraz nie widać. Nie widzi tego pan, nie wiedzą i oni – urzędnicy. Żeby to zobaczyć, trzeba przyjść tu tuż po ulewie lub najlepiej w czasie ulewy – tłumaczy pan Grzegorz. – Mieszkam w miejscu, gdzie gromadzi się woda spływająca ze wszystkich stron. Z obu stron Andersa płynie w miarę czysta, ale z nieutwardzonej ulicy Jaszczurkowców płynie szlam, który zatyka studzienki odpływowe. Przed moim domem w mgnieniu oka tworzy się jeziorko, które stopniowo zaczyna podchodzić pod krawędź zjazdu do garażu. Wysokie chodniki uniemożliwiają ucieczkę wodzie. W końcu woda przekracza próg i falą płynie prosto do garażu pod budynkiem. Oczywiście nie jest to tylko woda. Z Jaszczurkowców płynie także błoto.
- Interweniował pan w tej sprawie w Urzędzie Miasta?
- Od półtora miesiąca co tydzień tam jestem i nic nie zostało w tej sprawie zrobione. Mam tego dość! Gdy tylko zaczyna padać, natychmiast biegnę do okna sprawdzić, czy mój garaż jest już zalewany, czy jeszcze nie. Na przykład wczoraj... W nocy padało... Obudziłem się o dwunastej i do trzeciej nie spałem. Obserwowałem ulice przed domem nasłuchując, czy deszcz się nie nasila. Czy tak ma wyglądać moje życie?! Gdy wzburzony przyszedłem do UM, pan prezydent zapytał, czemu się tak denerwuję. Jestem ciekawy, co on by zrobił na moim miejscu po nieprzespanej nocy. Zresztą nie jestem sam. Wszyscy sąsiedzi na tym odcinku ulicy mają podobne problemy. To wszystko przez to, że ulica została podwyższona. Taniej było im użyć ziemi podwyższając ulicę, niż gdzieś ją wywieźć. Planowali nawet jeszcze wyżej podnieść ulicę przed moim domem! Może wtedy byłyby mniejsze kłopoty z zalewaniem, ale zupełnie nie wyjechałbym z garażu.
Z uporem czyszczą studzienki
- A co pan robi, gdy garaż jest zalewany?
- Nie ma wielkiego wyboru. Trzeba czym prędzej chwytać za wiadro i wylewać... Woda wlewa się do garażu z powodu wadliwej budowy ulicy, a przecież to nie tylko zniszczenia, ale także zagrożenie. Przecież może dosięgnąć instalacji elektrycznej. Pytałem w UM, kto byłby odpowiedzialny, gdyby doszło z tego powodu do wypadku. Okazuje się, że nie miasto, które zbudowało wadliwą drogę, tylko ja, właściciel domu.
- A jest jakiś plan, żeby to naprawić?
- Zgłosiłem z bratem gotowe rozwiązanie. Wystarczyłoby obniżyć fragment chodnika pomiędzy naszymi posesjami. Mieszkamy obok siebie. Wtedy woda zamiast do naszych domów popłynęłaby do naszych ogrodów. Tak było przed remontem drogi i nie było wtedy problemów z zalewaniem posesji. Woda szybko wsiąkała w grządki. Nawet gdyby były z tego powodu jakieś straty w uprawie, jak to się ma do zalanych garaży? Skierowaliśmy do UM pismo w tej sprawie i wie pan co odpisali? Że rozwiązanie to jest ryzykowne, ponieważ mogą zamakać fundamenty budynków. Oni tam chyba myślą, że jak woda wlewa się do garaży i piwnic, to fundamenty budynków nie zamakają. Czasami już nie wiem: śmiać się czy płakać. Dobrze, że chociaż zdecydowali się zabezpieczyć ul. Jaszczurkowców. To pewnie nieco poprawi sytuację, ale nie rozwiąże problemu. Jedynym działaniem wykonywanym przez służby miejskie jest przeprowadzane z uporem maniaka czyszczenie studzienek. W ciągu ostatnich kilku tygodni robili to już kilka razy. Nie mam pojęcia, ile to kosztuje – muszą sprowadzać specjalistyczny sprzęt. Najpierw przepłukują wodą pod ciśnieniem, a potem jeszcze przyjeżdża ekipa i czyszczą ręcznie. Jedyne, czego zdołałem się dowiedzieć, to to, że godzina ich pracy kosztuje 300 zł. Czy nie lepiej te tysiące przeznaczyć na obniżenie tego chodnika? Te studzienki i tak są za wąskie i żadne czyszczenie tego nie zmieni.
Tabletka przeciwbólowa i do wiadra!
- O, przyjechali sąsiedzi. Też mogą panu wiele opowiedzieć, bo też ich zalewa – mówi pan Grzegorz.
Posesja Wałaszewskich.
- Mieszkają państwo nieco wyżej niż pan Strzelczyk. Woda tu też dochodzi?
- Tak. Te studzienki nie dają rady jej odprowadzać i my też jesteśmy zalewani – tłumaczy Teresa Wałaszewska. - Nie wierzę, że pisma do UM coś dadzą. Postanowiliśmy zabezpieczyć się na własny koszt. Jestem inwalidką pierwszej grupy. Gdzie ja będę teraz wodę z garażu wylewała? A już raz musiałam. Ostatnio w czasie ulewy męża nie było w domu. W garażu było już wody do połowy kół samochodu. Kiedy przychodzi ulewa, nie ma wyboru - tabletka przeciwbólowa i trzeba wylewać. Obecnie zamontujemy z boku wjazdu do garażu duży osadnik, który będzie przyjmował nadmiar wody. Ten wykop, co go tu widać, właśnie temu ma służyć.
- Ja już nie wiem, czy to było robione na złość - wtrąca pan Grzegorz. – Nawet odbiór ulicy miał być przeprowadzony przy udziale mieszkańców, a w końcu wyglądało to tak, że tylko radni Kubkowski i Kurkowski przeszli i zatwierdzili. Nikt z nas – mieszkańców nie wiedział, że ulica została już oddana do użytku.
Zalało? - Zalało. OK. I poszli
- Barbara Zając także ma problem z zalewaniem garażu. Niech pan porozmawia z nią – proponuje pan Grzegorz.
Po chwili rozmawiamy.
- Gdy była kontrola odnośnie zalanych garaży, odwiedzili także i panią? – pyta pan Grzegorz. - Bo widziałem, że nie mieli ochoty iść.
- Tak, byli – odpowiada pani Barbara. – Ale do środka nie weszli.
- Bali się – śmieje się pan Grzegorz.
- Tylko pan Rzepka zapytał: „Zalało?”. „Zalało” - odpowiedziałam. „OK” rzekli i poszli.
- A jak pani sobie radzi, gdy przyjdzie ulewa?
- Ostatnio syna nie było w domu. Musiałam sama wylewać. Nie tylko garaż, ale cała piwnica też była zalana.
- Radny Kurkowski kiedyś powiedział, że najlepiej by było, gdyby kazać wszystkim zamurować te garaże pod budynkami mieszkalnymi i wydać zakaz ich budowania – wtrąca pan Grzegorz.
- Tak to u nas jest – potwierdza pani Barbara. - Jak droga krzywa, to nie naprawiają, tylko stawiają znak ograniczenia prędkości. Mnie już żołądek z nerwów boli. Gdy tylko mocniej zaczyna padać, jestem przy oknie i obserwuję ulicę.
- Prezydent Stachowicz powiedział mi wczoraj, że pozwie mnie do sądu, bo czuje się zagrożony... To było po tym, jak powiedziałem, że jeśli dalej nic nie będą robili, to pójdę tam, przywiozę ich tu i wytarzam w tym błocie, które stoi w moim garażu po każdej większej ulewie. Pierwszy do błota pójdzie..., a jeśli go nie dopadnę, to zajmę się innymi urzędnikami odpowiedzialnymi za ten bałagan – ponuro żartuje Strzelczyk – „Panie Prezydencie – niech pan podejmie wreszcie jakąś męską decyzje. Przecież urzędnicy tego za pana nie zrobią” - proszę już od miesiąca, ale bezskutecznie. Czy to prezydent jest dla nas, czy my dla niego? Jeśli nie jest w stanie podjąć decyzji, to niech się wycofa.
Zrobiliśmy wszystko...
- Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić – wyjaśnia Tomasz Rzepka, naczelnik Wydziału Techniczno-Inwestycyjnego w UM. - Przeczyściliśmy nie tylko studzienki, ale także kanał deszczowy. Wzmocnimy też nawierzchnię części ulicy Jaszczurkowców. Rozpoczniemy tam prace już w przyszłym tygodniu. Sieć została oczyszczona aż do ulicy Czosków. Od kilku tygodni mieliśmy już ileś rzęsistych deszczy i nie było stamtąd sygnałów o zalaniu. Sam jeździłem tam ostatnio podczas ulewy i obserwowałem odprowadzanie wody z ulicy - studzienki działały prawidłowo. Miejmy nadzieję, że teraz, gdy ten kolektor jest sprawny, a nawierzchnia sąsiadującej części ulicy Jaszczurkowców zostanie utwardzona, będzie to koniec tego problemu.
- A co z kałużą, która tworzy się na nowym asfalcie przed posesją Strzelczyków? Czy nie świadczy to o nieprawidłowym wykonaniu ulicy? Podobnie ma się sprawa z wykonaniem chodników przy posesji Barbary Zając. Podobno woda, która zalewa jej garaż i piwnicę, wcale nie pochodzi z ulicy, tylko z chodników...
- Droga jest ciągle na gwarancji. Jeszcze we wrześniu planujemy przeprowadzenie przeglądu gwarancyjnego. Wtedy będziemy analizować wszystkie te doniesienia. Rozumiem zaniepokojenie mieszkańców, jednak należy wziąć pod uwagę, że ulewa w lipcu, kiedy doszło do zalewania wodą posesji, była tak silna, że także w Gdańsku studzienki uliczne nie nadążały z jej odprowadzaniem. Nie mam informacji, czy doszło tam do podobnych wypadków, ale takie ulewy są czymś niezwykłym. Sieci uliczne nie są dostosowane do odprowadzania takich ilości wody. Takie zjawiska nie zdarzają się często i nie sądzę, by należało się spodziewać podobnej ulewy w najbliższej przyszłości. Zresztą tak gwałtowne ulewy zdarzają się najczęściej w lato. Jesienne deszcze nie powinny być tak gwałtowne.
- Mówił pan o czyszczeniu instalacji odprowadzającej wodę. A co z jej wydajnością w stosunku do powierzchni ulic? Mieszkańcy obawiają się, że czyszczenie nic nie da, skoro średnica studzienek jest zbyt mała. Czy są na to jakieś normy określające tę średnicę i czy w wypadku ulicy Andersa zostały one spełnione?
- Przebudowa sieci odprowadzającej wodę w celu poszerzenia studzienek pod nową ulicą jest raczej niewykonalna. Zresztą trzeba tu wziąć pod uwagę nie tylko studzienki pod ulicą, ale cały system. Studzienki na ulicy Andersa powinny spełniać normy, ponieważ nikt nie zgłaszał potrzeby ich poszerzenia podczas prac projektowych. Z tym pytaniem należałoby się jednak udać do Starostwa, ponieważ to tam, w Zarządzie Dróg Powiatowych, przebiegał ten etap. To oni mieli decydujący głos w tej sprawie.
Nadchodzi wieczór. Nad ulicą Andersa ciemnieje niebo. Spadają pierwsze krople deszczu... Być może mieszkańców Andersa czeka następna bezsenna noc.
Reklama
Przy ulicy Andersa mają przechlapane!
KOCIEWIE. Noc. Nadchodzi ulewa. Kilku właścicieli domów zrywa się z łóżek i z niepokojem spogląda przez okna.
- 09.09.2008 00:16 (aktualizacja 04.08.2023 19:59)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze