Królestwo ptaków
- Robię to głównie dla młodych – tłumaczy Filipiak. – Żeby ich zainteresować, nauczyć czegoś oraz żeby miło spędzili tu czas. Żona zajmuje się uprawą roślin, a ja konserwacją wszystkiego. Działkę mamy już 27 lat.
Ogród Filipiaków robi niesamowite wrażenie. Nawet płot oddzielający działkę od alei jest jak z bajki. To gruby, nieprzenikniony, zielony mur, wzmocniony dodatkowo fantazyjnie powyginanymi gałęziami drzew.
- Praktycznie nie wymaga konserwacji. Stworzyłem konstrukcję z pali, starych kół z maszyn rolniczych i grubych gałęzi drzew. Wszystko to przez lata spoiły bluszcz i winobluszcz. Dodatkowe wzmocnienie stanowią gęsto posadzone świerki – tłumaczy pan Jan. - Gdy przywoziłem tu to drewno, prawdopodobnie dostały się tu przez przypadek jaszczurki. Zwykle wychodzą na te grube gałęzie i wygrzewają się na słońcu. Nie boją się ludzi. Żyje tu parka. Zielonkawy samczyk i szara samiczka. Nawet pojawiły się młode. Zdarzyło się, że kot dopadł jedną dorosłą. Udało się jej ujść z życiem, ale straciła ogon. Po jakimś czasie ogon odrósł.
- Ten płot jest tak gęsty, że pewnie stanowi doskonałe schronienie dla ptaków?
- Tak. Bardzo lubię ptaki. Najchętniej wypoczywam pijąc kawę w otoczeniu bujnej zieleni i śpiewających wokół ptaków. Zakładają gniazda zarówno w tym gęstym płocie, jak i w budkach lęgowych, które zamontowałem na całej działce. Jest ich obecnie około 50.
Dopiero teraz dostrzegam, że także w płocie znajdują się doskonale zamaskowane budki, wykonane z wydrążonych pni i gałęzi.
- I ptaki rzeczywiście zasiedlają te budki?
- Oczywiście. Gdy jest wykonana z desek, to musi kilka lat postać pusta. Dopiero gdy drewno poszarzeje, ptaki przestają się obawiać. Ja mam lepszy sposób. Poszukuję w ogrodzie i w lasach „wygnitych” wewnątrz pni i grubych gałęzi. Dłutem wykuwam komorę o wymiarach 10 na 10 cm. A na zewnątrz wywiercam otworek o średnicy 2,5 cm. Czasami nawet tego nie muszę robić, bo takie otwory już są. Potem wystarczy tylko zamontować daszek i denko, i budka gotowa. Daszek i denko także robię z nieokorowanych części pni. Całość sprawia naturalne wrażenie. Ptaki zasiedlają takie budki od razu... Oczywiście mam też ozdobne budki ze sklejki. Są już stare i ptaki nie boją się w nich zakładać gniazd. Prawie cały czas widać tu stadko wróbli. Są też sikorki, rudziki, dzwońce, dzikie gołębie i kosy. Czasami także inne gatunki, jednak nie udało nam się ich zidentyfikować. Niektóre zakładają gniazda bez budek, w gęstwinie roślin wokół oczka wodnego. Mamy także kilka karmników dla ptaków. Jeden z nich zrobiłem specjalnie tuż za szybką domku dla dzieci. Dzieci siedząc tam cichutko obserwują ptaki niemal na wyciągnięcie ręki.
Żaba pod akumulatorem i inne
- Ze stawku dobiega głos żaby?
- Nie tylko ze stawku. Na drzewach siedzą rzekotki i odzywają się od czasu do czasu. Mamy także ropuchy. Jedna lubi przesiadywać pod akumulatorem, naszym źródłem energii, bo doprowadzenie prądu na działki byłoby zbyt drogie. W stawku żyją żaby wodne. Oprócz żab mam tam około 150, a może nawet 200 karasi. Sąsiedzi się dziwią, że ryby mi nie giną. Myślę, że to sprawa napowietrzenia wody. Widzi pan te rynny? Poprowadziłem je z dachu domku dla dzieci i altanki. Specjalnie zakończyłem je wysoko nad powierzchnią stawku. Gdy pada deszcz, woda opada z nich z impetem. Natlenia i uzupełnia wodę w stawku. A tuż nad jego brzegiem rośnie posadzone na spróchniałym pniu drzewko bonsai. To topola, która ma już 11 lat, a osiągnęła dopiero wysokość 15 cm. Sadzę rośliny w spróchniałych pniach i starych metalowych naczyniach. Całkiem dobrze sobie radzą w takich warunkach i bardzo ładnie wyglądają. Nie stosujemy sztucznych nawozów i środków ochrony roślin. Może nasze jabłka idealnie nie wyglądają, ale na pewno są zdrowe. Nie mamy jedynie brzoskwiń, bo nie daje się ich wyhodować bez oprysków.
- Widzę tu także... autobus.
- A tak. Karoseria autobusu obecnie pełni głównie rolę warsztatu stolarskiego i magazynu drewna, ale wcześniej była w niej spora szklarnia. Teraz jedynie na niewielkiej części uprawiamy ogórki. Pojawiła się tu w roku 1987. Pracuję w MZK jako kierowca. O ile teraz złom jest w cenie, wtedy były problemy z utylizacją starych autobusów. Zdecydowałem się przyjąć jeden i przerobić na szklarnię – udało się. Ilość światła wewnątrz zwiększyłem montując dodatkowe okna wentylacyjne w dachu.
Tysiące przedmiotów z przeszłości
- Wszędzie widzę maszyny rolnicze i stare narzędzia...
- Zbieranie starych przedmiotów i maszyn to moja pasja. Stare maszyny rolnicze wyglądają szczególnie ciekawie, gdy porastają je rośliny. Często sadzę rośliny w różnych nietypowych miejscach, a potem okazuje się, że bardzo dobrze sobie tam radzą. Na tym starym brukiewniku posadziłem tuję, a ona tak się rozrosła, że maszyna została nią prawie przykryta.
Inne maszyny także toną w zieleni obrastane przez bluszcz, winobluszcz i inne pnącza. Jesteśmy przy altance.
- Wszystkie prace budowlane i remontowe wykonywałem sam – zaznacza pan Jan. - Na działce, tak jak i w pracy, jestem od wszystkiego – murarz, tynkarz, stolarz i akrobata (śmiech). Może altanka nie wygląda perfekcyjnie, ale spełnia swoje zadanie.
- Jest bardzo dobrze wykonana. Mąż to „złota rączka” - potwierdza pani Elżbieta.
- A zauważył pan te lustra?
Całe pomieszczenie, w którym jesteśmy, jest wyłożone lustrami. Mają różne kształty i wielkość - od 1 do kilkudziesięciu centymetrów.
- 3000 luster – mówi pan Jan. - Robię je z odpadów szklarskich. Kształt nadaję im nożem tokarskim. Chodźmy na górę...
Na górze pan Jan podniósł dach i stworzył dodatkowy pokój. Znajduje się tu łóżko i są następne ciekawe eksponaty.
- Czasami latem zostajemy na działce na noc. Śpimy tutaj. Proszę zwrócić uwagę na to stare lampowe radio. Brakuje mi tylko jednej lampy. Gdybym ją miał, mógłbym je uruchomić. Nie ma jeszcze marki... Te pierwsze radia za PRL-u dostawali tylko policjanci i inni funkcjonariusze. Dostałem je od emerytowanego strażnika więziennego. Mam tu też kilka starych wag. Niektóre zdobią orły w koronach. Pomalowałem te wagi złotą farbą. Potem zrozumiałem, że stare przedmioty najlepiej wyglądają, gdy mają naturalne barwy. Trzeba je tylko zabezpieczyć przed korozją. A oto kolekcja pił do różnych rodzajów drewna.
Wcześniej był tu poligon
Znowu na dole. Rozmawiamy o Rodzinnych Ogrodach Działkowych „Wierzyca”.
- Jesteśmy tu od 27 lat. Ogrody są starsze. Niedawno obchodziliśmy 40-lecie ich istnienia. Wcześniej był tu poligon. Ciągle odnajdujemy w ziemi ślady (pan Jan demonstruje kilka łusek po pociskach)... W zarządzie ogrodów jestem już od trzech kadencji. Od 3 lat pełnię funkcję prezesa. ...Nasze działki cieszą się dużym powodzeniem. Praktycznie nie ma wolnych. Ceny altanek osiągają u nas nieraz ponad 6 tysięcy złotych, podczas gdy w innych ogródkach działkowych można je kupić zaledwie za tysiąc. Ogrody działkowe są jak park. Żeby to zrozumieć, wystarczy przejść się alejkami. Przewija się mnóstwo ludzi - działkowiczów i zaproszonych przez nich gości. Organizujemy imprezy. W tym roku pokaz ratownictwa drogowego. Była orkiestra. Przyszło aż 80 osób! Udostępniliśmy klucz także szkole, aby dzieci i nauczyciele mogli chodzić tu na spacery lub prowadzić lekcje. Obserwuję, że coraz więcej młodych ludzi decyduje się na zakup działki i budowę altanki. Bardzo się z tego cieszę, bo wiem, że jak ktoś kupuje działkę i buduje na niej altankę, to będzie o tę działkę dbał.
Reklama
Zieleń, ptaki, zabytkowe maszyny rolnicze, 3000 luster i... autobus-szklarnia
KOCIEWIE. Działka Elżbiety i Jana Filipiaków jest niezwykła. To chyba jedyny ogród, gdzie znajduje się 50 budek lęgowych dla ptaków, tuż przy wejściu mieszka rodzina jaszczurek, a w zieleni ukryte jest muzeum starych maszyn rolniczych. Ten ogród zwiedzają wycieczki ze szkół na lekcjach przyrody.
- 11.09.2008 00:07 (aktualizacja 20.08.2023 22:54)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze