Barłożno. Duża wieś parafialna w gminie Skórcz. W centrum wsi góruje kościół pod wezwaniem świętego Marcina. Przed kościołem duży parking. We wtorek, 27 stycznia parking ten szczelnie zapełniony był samochodami. Na jubileuszową mszę dziękczynną z okazji 50 lecia pożycia małżeńskiego Agaty i Bogusława Piernickich przybyli goście z całej okolicy. Licznie przybyli także mieszkańcy Barłożna. Mszę celebrował miejscowy proboszcz, ksiądz Jarosław Skwierawski.
Gratulacje biskupa i medal prezydenta
- Mam zaszczyt i przyjemność przekazać państwu gratulacje i życzenia nadesłane przez Jego Ekselencję, biskupa Jana Bernarda Szlagę - powiedział ksiądz proboszcz na zakończenie mszy świętej i odczytał życzenia biskupa.
Z życzeniami dla jubilatów pośpieszyli także przybyli goście.
- To jedni z naszych największych i najlepszych rolników. Wspaniali ludzie - powiedział wójt, Erwin Makiła. - W imieniu Prezydenta RP wręczyłem jubilatom medal "Za długoletnie pożycie małżeńskie".
- Jubileusz mamy bardzo huczny ale nasze wesele było ciche - wspomina pani Agata. - Nawet muzyki nie było na weselu.
- Tak się smutno nam złożyło. Miesiąc przed ślubem zmarła moja mama, Monika - dodaje pan Bogusław. - W tamtych latach to przestrzegało się zasad. Żałoba to była żałoba. Teraz jest inaczej. Niby nowocześnie.
- I konkury też były nieco inne - mówi pani Agata. - Pamiętasz jak się poznaliśmy?
- Przyjechałem do Twojego ojca, Bolesława w interesach. Jak rolnik do rolnika. I wtedy Cię wypatrzyłem. Od razu wpadłaś mi w oko. Jak to się mówi od pierwszego wejrzenia - wyznaje pan Bogusław.
Jeździł aż wyjeździł
- I tak jeździł, niby do mojego ojca przez ponad rok. Cierpliwy był i wyjeździł - śmieje się pani Agata. - A mieszkał spory kawałek od Barłożna. W Nowej Cerkwi. Jeździł furmanką. Samochody wtedy to była rzadkość.
- No i to było trochę dalej niż teraz mieszkamy. Agata mieszkała aż pod Kościelną Janią. To się wtedy nazywało Barłożno Wybudowanie - przypomina pan Bogusław.
- Tam miał gospodarkę mój dziadek, Antoni i potem mój ojciec. Rodzina Piłatów. My jesteśmy chyba najstarszym rodem w Barłożnie. Obok Michnów - mówi pani Agata.
- Mój tata, Bolesław miał aż 7 sióstr i ani jednego brata. A ja miałam tylko jedną siostrę.
- Natomiast moja rodzina była bardzo liczna. Aż dziesięcioro dzieci. Dziewięciu chłopaków i tylko jedna dziewczyna. Ja byłem najmłodszy z wszystkich - mówi pan Bogusław.
- Najpierw wzięliśmy ślub cywilny. To było 21 stycznia 1959 roku. Nie musieliśmy daleko jeździć bo wtedy gmina była w Barłożnie. Koło szkoły. Właśnie wtedy kończono budowę nowego budynku szkolnego. Szkoła jeszcze tam jest a dawny budynek gminy popadł w ruinę. Szkoda - wzdycha pani Agata.
- A po ślubie kościelnym pojechaliśmy do miasta. Do fotografa. W sukni ślubnej i w garniturze. Mamy te zdjęcia do dzisiaj - mówi pan Bogusław.
- To był Zakład Fotograficzny pana Kłomskiego. Mieścił się przy ulicy Sobieskiego 9. Teraz jest tam sklep Mieta Koseckiego - precyzuje pani Agata. - Mamy sporo pamiatek z dawnych czasów. Mam nawet zaproszenie na ślub mojego taty, Bolesława. Z 1937 roku. Ciekawe zaproszenie. Takie dwa w jednym. Na jednym druku jest zaproszenie na ślub syna i na ślub córki. I bardzo mi się podoba ta grzeczna forma zaproszenia. Tam jest skrót J.W.P. to znaczy Jaśnie Wielmożne Państwo.
Na swoim
- Po ślubie mieszkaliśmy u rodziców Agaty. Ale nie za długo. Po dwóch latach nadarzyła się okazja kupienia gospodarstwa w prawie centrum Barłożna. To była własność adwokata Augustyna Prissa. Ponad 40 hektarów. W tamtych czasach to było bardzo dużo ziemi. Nawet za dużo. Przypominam, że był to 1961 rok. Głęboka komuna. Walka z prywatną własnością. Ale gdy zmarł adwokat to odważyliśmy się kupić gospodarkę po nim. Jeszcze nawet dodatkowo dzierżawiliśmy około 10 hektarów. Rozpoczęlismy więc gospodarowanie na ponad 50 hektarach - mówi z satysfakcją pan Bogusław.
- I zaczęły przychodzić na świat dzieci. Urodziło nam się dwóch synów i dwie córki. Pierwszy urodził się Janusz, potem Elżbieta, po niej Michał i najmłodsza córka Grażyna - wylicza na palcach pani Agata. - Nasze dzieci obdarowały nas już 13 wnukami a wnuki dały nam już parę prawnuków.
- A gospodarkę przekazalismy najstarszemu synowi. Teraz tu gospodarzy Janusz a my jesteśmy na tej rolniczej emeryturze. Lepiej nic nie będę mówił o tej emeryturze. Żona mówi, że lepsze coś niż nic. Pewnie ma rację - uśmiecha się pan Bogusław.
Sylwester w operze
- A co nam teraz do szczęścia jeszcze potrzeba. Dach nad głową mamy i wokoło wspaniałą rodzinę. Tylko zdrowia nam brakuje. Ja miałam już dwa wylewy i jeden zawał a Boguś jest po dwóch zawałach. Mnie to nawet trochę sparaliżowało - mówi pani Agata.
- Ale jeszcze mieliśmy siły żeby tegorocznego Sylwestra pięknie spędzić. Agata kocha muzykę operetkową więc pojechaliśmy na Sylwestrową Noc do Bydgoszczy. Do opery. Tam wystawiali najbardziej znane operetki i wodewile. Przez całą noc. Tylko o północy była przerwa na życzenia i toast szampanem. To był wspaniały Sylwester - wspomina pan Bogusław.
- Jeszcze bym chciała trochę świata zwiedzić ale już chyba nie dam rady - cicho wzdycha pani Agata. - Ale nie martwię się tym. Jak patrzę na moje dzieci, wnuki i prawnuki to jestem szczęśliwa i nawet dumna. Warto było ciężko pracować przez tyle lat aby doczekać tak pięknego jubileuszu i usłyszeć tyle miłych słów. Życzę tego wszystkim młodym. Niechaj mają w sobie wiarę, nadzieję i miłość. Tak jak my z Bogusiem. Wtedy można pokonać wszystkie kłopoty.
Reklama
Ciche wesele, huczny jubileusz. Gratulacje biskupa i medal prezydenta
KOCIEWIE. Barłożno gmina Skórcz. Złote Gody państwa Piernickich. 27 stycznia minęło 50 lat gdy Agata i Bogusław przysięgali sobie wzajemnie dozgonną miłość, wierność i uczciwość małżeńską. I dotrzymali tej przysięgi.
- 02.02.2009 00:00 (aktualizacja 10.08.2023 19:01)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze