Sygnały, o możliwościach problemu z przejazdem mieliśmy od stycznia – mówi Kazimierz Kraiński. - Pamiętam jak w czerwcu, gdy wracaliśmy od lekarza droga została zatarasowana pierwszy raz. Wtedy udało się jeszcze jakoś przekonać sąsiadkę.
Dlaczego droga jest nieprzejezdna? Po pierwsze tego Kraińscy nie wiedzą, po drugie uważają, że przez 8 lat korzystania z przejazdu nie dali sąsiadce podstaw do tak radykalnych działań. Innego zdania jest sama zainteresowana.
Czy droga ulegała zniszczeniu?
Kilka tygodni temu Lidia P., sąsiadka Kraińskich wysłała list, w którym wzywa do „zaniechania naruszania jej nieruchomości”. Uzasadnia to jej zdaniem dewastacją drogi oraz wysokimi kosztami naprawy.
Nikt nigdy nie pytał mnie czy może korzystać z mojej drogi – mówi Lidia P. - Przez osiem lat jeżdżono tędy samochodami, rozjeżdżano drogę, przy czym do naprawiania nigdy nie było chętnych.
W końcu kobieta zatarasowała drogę. Obie rodziny nie ukrywają wzajemnej niechęci. Nie było nawet sytuacji, która mogła bezpośrednio wpłynąć na zachowanie właścicielki drogi. Mimo to do starogardzkiego Sądu Rejonowego trafił wniosek Lidii P. o pociągnięcie do odpowiedzialności sąsiadów za zniszczenia drogi, którą użytkowali 8 lat.
Nie wiem czy oni handlują samochodami, ale pod moim domem codziennie samochód przejeżdża 8 – 10 razy – mówi Lidia P. - Dlatego nie mam zamiaru dłużej tolerować takiej sytuacji.
Kraińscy zapewniają, że o niszczeniu drogi nie mogło być mowy.
- Przez tyle lat nie było problemów z przejazdem, dlaczego nagle uniemożliwia się nam dostępu do własnej działki – pyta Barbara Kraińska. - Zawsze staraliśmy się jeździć spokojnie i ostrożnie.
Dzieci przestały chodzić do szkoły
Z informacji, jakie przekazała Lidia P. działka sąsiadów należała kiedyś do innej rodziny, która sprzedała ziemię państwu, uniemożliwiając tym samym swobodne dotarcie pod bramę posesji. Rodzina Kraińskich jest załamana z powodu tego co wydarzyło się w ostatnim tygodniu.
- Przez pierwsze dni po zamknięciu drogi dzieci nie poszły do szkoły, bo nie miały jak przejść zarośnięte tory – mówi Barbara Kraińska. - Mąż w końcu wykosił to co tam rosło. Samochód zostawiamy u sąsiada i codziennie idziemy do domu torami. Ze strony właścicielki brakuje zwykłej życzliwości.
Wszystko wskazuje na to, że zwaśnione rodziny nie dojdą do porozumienia. Podobno padła propozycja, by za fragment ziemi umożliwiający przejazd Kraińscy oddali hektar w innym miejscu. Odmówili.
To jest chory pomysł, nie stać nas na taki wydatek – mówi Barbara Kraińska.
(...)
Więcej w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze