Zapłacić, czy zignorować?
Osoby, które padły ofiarą firmy w większości czują się pokrzywdzone i twierdzą, że zostały wprowadzone w błąd. Ofiarą nieuczciwych praktyk padli również liczni przedsiębiorcy ze Stargardu Gd. Jeden z nich, dzieli się z nami swoją historią.
– W związku z przeprowadzką mojej firmy było napisane, że nastąpiła zmiana adresu i proszą, aby zaktualizować informację w Polskim Rejestrze Internetowym. Było napisane, że nieodpłatnie, to odesłałem – mówi nam pokrzywdzony przedsiębiorca. – Takich jest coraz więcej, co przysyłają coś gratis, a potem chcą za to pieniądze – dodaje.
Niemiecka firma od razu złapała polskiego przedsiębiorcę w swe szpony i domagała się, aby dokonał zapłaty za usługę, o której przedsiębiorca dowiedział się dopiero z rachunku.
Z pierwszego listu można wyczytać: „Koszt ogłoszenia wynosi 958 euro rocznie i podlega zapłacie każdorazowo z góry, po otrzymaniu rachunku. Zlecenie dotyczy trzech kolejnych lat i jest przedłużane każdorazowo o następny rok, o ile nie zostanie w formie pisemnej wypowiedziane na trzy miesiące przed upływem okresu zlecenia.”
Przebieg wydarzeń był długi i monotonny. Firma zasypywała polskie przedsiębiorstwo wezwaniami do zapłaty. Polski właściciel w końcu zdecydował się zapłacić. Co dziwi, niemiecka firma w tym czasie zdążyła już zamknąć rachunek, możliwe, że z powodu kłopotów prawnych. Szybko jednak powstało nowe konto i nowe upomnienia. Poszkodowana osoba, w roku 2007, dnia 29 lutego wypowiedziała, zgodnie z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia, umowę niemieckiej firmie.
– Zawarłeś umowę? Zawarłeś – mówi przedsiębiorąca. - Postanowiłem zapłacić. Wysłałem potwierdzenie z banku, pieczątka jest, podpis jest, list polecony z potwierdzeniem nadania, także powinni otrzymać to pismo. Po czym umowę również wypowiedziałem. Jednakże dalej dostałem kolejne pisma wzywające do zapłaty. Po kilku latach znów sobie o mnie przypomnieli – dodaje.
Żądania pomimo lat nie ustępują
Zrezygnowanie z usługi jest trudne, jak również kontakt z samą firmą, która mieści się w Hamburgu. Firma bowiem dała znać o sobie 09.07.2008 r.. W nadesłanym piśmie czytamy: „państwa akta zostały przekazane do naszego działu prawnego, ponieważ uchylają się państwo od spełnienia zobowiązań płatności z w/w zlecenia, pomimo licznych monitów o płatności.”
Firma w piśmie powoływała się na art. 280, 286, 288 Niemieckiego Kodeksu Cywilnego. Roszczyła również sobie prawo do odszkodowania poboru odsetek w wysokości 7,70 proc. Polski przedsiębiorca zaczął ignorować listy przychodzące z niemieckiej firmy.
– Od czasu do czasu się odezwali, ale przecież w 2007 r. dałem wypowiedzenie. Pomyślałem, że lepiej się nie odzywać. Pod tymi pismami nikt się przede wszystkim nie podpisuje. Szukają naiwnych, bowiem umowa jest skonstruowana pod kątem nie zawarcia umowy na coś, tylko potwierdzenia danych. Jeśli są zgodne, to potwierdź i wtedy cię mamy.
Z relacji właściciela przedsiębiorstwa, wynika, że naciągacze przysyłali pisma, starali się o osobie przypomnieć, czasami doliczając 5 euro odsetek, czasami 15 euro, strasząc przy tym drogą prawną. Sprawa ucichła.
W sądzie
Niestety 14 października br. niemiecka firma przysłała polubowne zakończenie w postaci opłaty jednej faktury. Polski właściciel przedsiębiorstwa nie odpowiedział na to, co skutkowało ponownym pismem kilka dni później.
- Grozili, że sprawę przekazują do windykacji. Podobne pisma dostali inni przedsiębiorcy ze Starogardu, którzy stali się ofiarami tego nieuczciwego procederu – dodaje przedsiębiorca.
Firma szuka również nowych „klientów”, rozsyłając pisma, prosząc o potwierdzenie danych. Spraw ta została skierowana do sądu przez pokrzywdzonych nie tylko na terenie naszego kraju, ale również w Niemczech. W toku prowadzonych czynności procesowych ustalono, że część pokrzywdzonych nie przeanalizowała właściwie treści formularza zgłoszeniowego, a niektórzy z nich w ogóle go nie czytali przed złożeniem swojego podpisu. Polski proces został jednakże umorzony w kwietniu 2009 r. z powodu przeprowadzonego śledztwa na terenie Republiki Federalnej Niemiec, co na mocy układu z Schengen, skutkowało bezpodstawnością procesu polskiego. Niemiecki sąd nie orzekł winy w sprawie przeciwko nieuczciwej firmie, z powodu braku dowodów.
Więcej w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze