- Jest pan bankrutem politycznym, ciągnie pan to miasto do ruiny – oświadczył radny Tomasz Walczak, odnosząc się do problemów miejskiego budżetu. – Pan w tym wszystkim się już zagubił. Mamy kolejne spotkania, gdzie nie mówi pan prawdy. Nie wiem czy dla dobra tego miasta, nie należałoby pomyśleć nad zorganizowaniem referendum nad odwołaniem pańskiej osoby.
Ile w wypowiedzi radnego było czystej polityki, a ile trafnej oceny stanu miasta? Faktem jest, że w ciągu pięciu lat sprawowania swojego urzędu, jeszcze nigdy praca prezydenta nie spotykała się z tak dużą krytyką. Bomba wybuchła w momencie ostatniej decyzji o likwidacji miejskich stołówek. Jednak jej lont tlił się znacznie wcześniej.
Twardy elektorat lewicy - na dobre i złe
Jednak niezadowolenie było widać na długo przed wyborami. Prezydent wygrał rzutem na taśmę, prawdopodobnie dzięki głosom wyborców, którzy w pierwszej turze poparli kandydata PiS. Nie ma wątpliwości, że pozycja prezydenta jest ciągle bardzo znacząca. Ale ostatnio ogranicza się głównie do emerytów i osób starszych.
- Myślę, że tym co do tej pory przyciągało wyborców do prezydenta była jego wiarygodność, która niestety po ostatnich wydarzeniach została nieco nadszarpnięta – mówi radna Danuta Kozikowska z Klubu Radnych Edmunda Stachowicza. - Ludzie głosowali na obecnego prezydenta, bo potrzebowali bezpieczeństwa i spokoju. Wielu z nich zna Edmunda Stachowicz osobiście.
Emeryci zawsze mieli słabość i dużo zaufania do Edmunda Stachowicza. Dlatego nie dziwi tak bardzo to co wydarzyło się na planie programu „Must be the music”, gdy Renata Sachadyn chwilę po występie oznajmiła całej Polsce, że Starogard Gd. ma świetnego gospodarza, który jak nikt dba o miasto. Ten wydawałoby się mało znaczący epizod był bezprecedensowym wydarzeniem w historii programów typu talent show. Prezydent odwzajemnił się kwiatami i pudełkiem czekoladek.
Równia pochyła
Jednak od momentu wyborów atmosfera wokół osoby prezydenta systematycznie gęstnieje. Zaczęło się od falstartu w sprawie sprzedaży udziałów w spółce Star – Pec. Prezydent zagroził, że w razie odmowy zgody na sprzedaż ze strony radnych, w budżecie zabraknie 2 mln zł. Rajcy zostali bez wyjścia. Kolejne spięcia następowały jedno po drugim. Najpierw po utworzeniu stanowiska pełnomocnika ds. organizacji samorządowych, później w trakcie realizacji programu Active Age, a ostatnio nawet po nakręceniu klipu Legenda Deyny.
Prezydent sam strzela sobie w kolano i to nie jest tylko kwestia tej kadencji – mówi przewodniczący Rady Miasta Sławomir Ruśniak. – Podjęcie decyzji w sprawie stołówek czy wcześniej udziałów w Star – Pec wymaga nawet nie jednego czy dwóch tygodni rozmów, ale porządnej debaty. Mamy do czynienia z totalnym brakiem współpracy z Radą. Tak samo było kiedyś w przypadku pomysłu prywatyzacji Przychodni Lekarskiej przy ul. Hallera.
Internetowa mobilizacja
Cytowany hurtem w ogólnopolskich mediach portal społecznościowy facebook także zaczął żyć lokalną polityką. W październiku Marcin Wichert jeden z użytkowników założył wątek pt.: „Czy jesteś za odwołaniem prezydenta miasta Starogardu Gd.” Powód?
- Przede wszystkim nie zgadzam się ze zwolnieniem kucharek i likwidacją stołówek – argumentuje starogardzianin. - Problemów jest jednak więcej. Postępujący upadek miasta, likwidacja zakładów pracy, brak inwestorów.
Wśród osób, które podpisały się pod inicjatywą znaleźli się m.in. poseł Sławomir Neumann, radna Aleksandra Florek czy Grzegorz Oller. Wszystkich zwolenników odwołania jest prawie 400.
Zawsze byłem blisko edukacji i uważam pomysł zaoszczędzenia kosztem kucharek za mało udany. Starogard Gd. potrzebuje wstrząsu, który zapoczątkowałby zmiany na lepsze – mówi dyrektor Ogniska Pracy Pozaszkolnej.
Gdy wydawało się, że wpisy na facebooku skończą się na etapie krytyki, w poniedziałek Marcin Wichert złożył do Urzędu Miasta wniosek o przeprowadzenie referendum.
Czy wierzę, że referendum zostanie przeprowadzone? Oczywiście, inaczej w ogóle bym tego nie zaczynał – mówi starogardzianin. - Musimy powiadomić o tym fakcie Komisarza Wyborczego w Gdańsku, a następnie organizować zbieranie podpisów. Niezadowolenie wśród mieszkańców jest bardzo duże.
Przeciwnicy prezydenta Stachowicza będą musieli zebrać ponad 3 tys. podpisów, aby referendum w ogóle się odbyło.
Prowokacja polityczna przeciwników?
Osoby blisko związane z prezydentem mówią, że Edmund Stachowicz znalazł się między młotem a kowadłem.
- Z jednej strony musi ratować znajdujący się w opłakanej sytuacji budżet, z drugiej patrzeć na dobro mieszkańców – mówi jeden z bliskich współpracowników prezydenta z Urzędu Miasta. – To nie jest sytuacja do pozazdroszczenia. Krytyka jest ostra, ale widać gołym okiem, że ataki mają często charakter polityczny.
Prezydent nie uważa się za politycznego bankruta. Sprawę referendum komentuje bardzo krótko.
- Nie wydarzyło się nic takiego co mogłoby być przyczynkiem do jego przeprowadzenia –mówił jeszcze w czwartek prezydent Stachowicz. - Ktoś próbuje wykorzystać trudności samorządów do celów politycznych.
- Prezydent jest doświadczonym politykiem. Wybrnął z wielu trudnych sytuacji, poradzi sobie także w tej – komentuje współpracownik Edmunda Stachowicza. – Tu nie chodzi o osobę pana Edmunda Stachowicza, ale w ogóle o urząd prezydenta. Starogard Gd. jest w kryzysie i każdy na jego miejscu musiałby podejmować trudne decyzje.
Więcej w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze