- Nie rozpatruję tego absolutnie w kategoriach zwycięstwa czy przegranej. Jest to nowe doświadczenie. Z pewnością wykracza ono poza Starogard, bo jak wiadomo w województwie pomorskim było kilkanaście takich inicjatyw. Przykładem może być choćby Słupsk, Bytów czy Nowy Dwór Gdański. To nie jest nowość. Jestem przekonany, że wynika to niekoniecznie ze słabości, błędów, jakie popełnia wójt, burmistrz czy prezydent, ale z coraz trudniejszej sytuacji w kraju, coraz mniejszych środków w samorządach, nieproporcjonalnych do zadań, które spadają na samorząd z parlamentu. To się przekłada na atmosferę samorządową. Bo jeśli my nie możemy realizować pewnych zadań, bo nie mamy finansowania, to musimy korzystać z naszych dochodów, co się odbywa kosztem obszarów, które mogą być wyłącznie finansowane z lokalnych dochodów, jak przedszkola, sfera kultury, sportu. Jeżeli my musimy finansować zadania, które powinny być finansowane przez rząd, wówczas niezadowolenie również rośnie. Jednak nie z winy samorządów.
- Po raz kolejny mieszkańcy obdarzyli Pana zaufaniem. Więc chyba może Pan triumfować.
- Triumfu nie odczuwam, natomiast mam satysfakcję przede wszystkim z tego, że w zdecydowanej większości społeczeństwo lokalne podziela moje opinie i popiera podejmowane działania, mając pełną świadomość różnych trudności, które nie są trudnościami wyłącznie lokalnymi. Na to się nakłada cała otoczka zewnętrzna. Tak, nie ukrywam, mam satysfakcję. Tylko ta satysfakcja jest wyłącznie chwilowa, ponieważ ja mam świadomość tego, co od dzisiaj przez najbliższe prawie trzy lata jest jeszcze przed nami – przede mną i przed całym aparatem wykonawczym samorządu ale także przed Radą Miasta. Będę robił wszystko, aby relacje z Radą Miasta były możliwie przyjazne w sensie rozwiązywania problemów. Wierzę, że otrzeźwienie nastąpi w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu i wzajemne relacje spowodują, że będzie poprawa i postęp w zakresie rozwiązywania problemów. A problemów mamy sporo, np. w mieszkalnictwie czy w nieutwardzonych drogach. Jeśli mnie teraz niektóre osoby zarzucają nierozwiązane problemy, a same przez wiele lat zasiadały na najwyższych stanowiskach, pełniły wysokie funkcje w samorządzie, to ja przepraszam bardzo, dlaczego te osoby przez tyle lat nie zrealizowały tych zadań? Również chciałbym, aby wszyscy mieszkańcy mogli suchą stopą zwłaszcza jesienią czy wiosną dotrzeć do swego domu. Do tego musimy zmierzać. Jest też szereg innych przedsięwzięć. Gdyby środki finansowe, które są zaangażowane w budowę Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych w Starym Lesie – 115 milionów złotych – zostały zainwestowane w Starogardzie w ulice, chodniki, rewitalizację, wówczas wszyscy by mówili, jaka wspaniała jest ta władza. Ale ta inwestycja jest realizowana z dala od traktów komunikacyjnych, tego mieszkańcy Starogardu na co dzień nie widzą.
- Inicjatywa referendalna nie jest w Polsce jeszcze tak często stosowanym narzędziem, dlatego domyślamy się, że nawet Pan jako wieloletni polityk obawiał się czy poniedziałek nie będzie ostatnim dniem pracy w Urzędzie Miasta.
- Byłem przygotowany na każdy scenariusz. Mam w sobie wiele pokory i dystansu do tego co mnie otacza. Biorąc pod uwagę fakt, co by się nie mówiło, to była to inicjatywa inspirowana znacznie wcześniej przez środowiska polityczne, co do tego chyba nikt w Starogardzie Gd. złudzeń nie ma. Myślę, że ten element odegrał tutaj istotną rolę. Chodzi mi o ustosunkowanie się mieszkańców do sprawy referendum, o tym jak ta duża polityka zaczęła odgrywać kluczową rolę w całym przedsięwzięciu. Mało kto dzisiaj uważa, że była to inicjatywa małej grupki mieszkańców. Jestem wręcz przekonany, że gdyby mniej było tej otoczki politycznej, to wynik referendum mógł być nieco inny. Inicjatyw referendalnych w Polsce jest bardzo dużo. W niektórych miastach zakończyły się powodzeniem. Mieszkańcy czy to np. Łodzi czy Częstochowy dostrzegli w działaniach włodarza takie działania, które nakazywały im go odwołać. Zaangażowanie się w to przedsięwzięcie od początku do końca Platformy Obywatelskiej oraz nałożenie się wielu niepowodzeń tej partii na szczeblu krajowym, czyli choćby podwyższanie wieku emerytalnego spowodowało takie a nie inne reakcje mieszkańców.
- Uważa Pan, że ogólne nastroje panujące w Polsce oraz spadające poparcie PO przełożyły się na wynik referendum?
- W pewnym stopniu tak. Silne zaangażowanie się PO spowodowało opór ze strony mieszkańców.
- Czy nie uważa Pan, że proszenie mieszkańców o bojkot referendum, było zagraniem skutecznym, ale także niemoralnym? Nie wiemy właściwie jak zakończyłoby się głosowanie, gdyby Pana wyborcy w nim uczestniczyli.
- Nie zgadzam się z tezą, że było to niemoralne. To nie jest tak jak w wyborach. Nigdy nie odważyłbym się namawiać mieszkańców Starogardu Gd., by nie szli na wybory. Czym innym są wybory, a czym innym referendum. Niepójście na referendum, jest też wyborem mieszkańców. Jeżeli padały określone zarzuty pod moim adresem jako prezydenta miasta, mieszkańcy mogli wyrazić swój stosunek. Z uwagi na fakt tego progu referendalnego, zachęcanie czy prośba o niepójście na referendum jest jak najbardziej na miejscu. Zawodowcy na co dzień parający się politologią, jednoznacznie wyrażają w tym zakresie swój pogląd. Na łamach państwa gazety wyrażał ten pogląd dr Jarosław Och, wybitny politolog z Uniwersytetu Gdańskiego, że jest to dopuszczalna forma i ja z niej skorzystałem.
(...)
Więcej w Gazecie Kociewskiej, która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze