Robienie zdjęć to jedno, a dłubanie w drewnie to drugie, ale kiedy połączy się te dwie rzeczy wniosek jest taki, że obie profesje zajmują dużo czasu, potrzeba wiele wysiłku a efekty nie zawsze wychodzą takie, jakich byśmy oczekiwali.
Selfie i nie tylko
Moda na fotografowanie wzrasta tak samo jak moda na programy kulinarne w telewizji. Równie popularne jest robienie zdjęć sobie samemu dobrym smartfonem lub aparatem. Najczęsciej nazywamy to selfie lub też bardziej po polsku focia z ręki. Jednak kilka lat wstecz, jak opowiada Marcin...
- Modne były zdjęcia pokazujące upływ czasu. Ludzie robili sobie zdjęcia w tych samych miejscach i pozycjach, co na starych zdjęciach. Pierwsze zdjęcia robiłem właśnie tak, niestety szybko zabrakło modeli i pozostała mi tylko architektura. Tak powstały pierwsze zdjęcia z przenikaniem czasów.
Przenikanie
Przenikanie czasów to nazwa procesu "nakładania" na siebie zdjęć jakiegoś miejsca wykonanego na przykład 50 lat temu, i miejsca po 50 latach z tej samej perspektywy.
- To koło, które się toczy – mówi Marcin Pląskowski. - Czas ucieka, wszystko się zmienia i trzeba to uwiecznić. Wiele budynków, które fotografowałem już nie istnieje. Teraz czekają w bibliotece na montaż z nową rzeczywistością i powstanie nowa galeria zdjęć. To taka zabawa bez końca. Siedzę w tym już jakieś pięć lat. Od czasów STF ( Starogardzkie Towarzystwo Fotograficzne im. J Walińskiego – przyp. red.) To tam na plenerach powstało najwięcej z moich zdjęć. Fotografia miasta już na stałe pozostała ze mną. Nie tylko przenikanie, ale także zwykłe zdjęcia.
Drewniak
Poza " przenikaniem" zdjęć Pląskowski prowadzi własną firmę, gdzie zajmuje się wykonywaniem mebli ogrodowych, ale także altanek, rzeźb i wielu innych ciekawych obiektów. Prowadzi też bloga http://plaskowski.blogspot.com/
O swojej pracy wypowiada się bardzo swobodnie i podkreśla, że ma to szczęście, iż robi to co kocha.
- Praca w drewnie to nie tylko praca dla pieniędzy. Traktuję to jako hobby, pasja jest dla mnie radością tworzenia czegoś wyjątkowego. Dlatego uciekłem do zakładów pracy i masówki, od zaszufladkowania jednostki. W pracy trzeba się realizować i kochać to co się robi. Jestem szczęsliwy, bo ja taką pracę mam. Robie to, co lubię i do tego jeszcze jestem cały czas w domu, co cieszy moją małżonkę. W swoim zakładzie zajmuję się ciesielką, stolarką, rzeźbą, intarsją. Wszystkiego można się nauczyć. Najważniejsza jest cierpliwość (...)
Cały artykuł ukazał się w Gazecie Kociewskiej nr 33 z dn.
Napisz komentarz
Komentarze