- Dzieciństwo kojarzy się przede wszystkim ze szczęśliwością, zabawą. Często jest jednak tak, że dzieci chowają troski w sobie. Jak „odczytywać” swoje dzieci? Jak rozmawiać z nimi o problemach?
- Trzeba zacząć od najmłodszych lat rozmawiać z dzieckiem. Jeśli przez te pierwsze trzy, cztery lata dojdzie do zaniedbań, to później od pięciolatka trudno będzie cokolwiek na temat problemów wyciągnąć. Zaczynamy z dzieckiem rozmawiać od momentu, gdy ono zaczyna się komunikować, wtedy jest dużo łatwiej. Ponadto często poprzez zabawę łatwiej jest dotrzeć do dziecka, np. przez pacynki, lalki, misie. Gdy dziecko jest zamknięte w sobie, nie chce o czymś mówić, wówczas warto zastosować zabawę w odgrywanie scenek z misiami lub lalkami. Często dziecko chowa swoje emocje i przeżycia w postaciach kukiełek. Trzeba to jednak robić umiejętnie.
- Czy modny ostatnio model wychowania bezstresowego jest dla dzieci dobry? Czy dziecko tak bardzo chronione przed złem tego świata, gdy tego zła w przyszłości doświadczy, będzie w stanie się z nim zmierzyć?
- W wychowaniu nie da się uniknąć stresu. Trzeba odróżnić stres od przemocy psychicznej. W modelu bezstresowym nie chodzi o to, by dziecko centralnie zamknąć pod kloszem, chronić przed wszystkim dookoła, ale bardziej, by oswajać dziecko w bezpiecznej atmosferze, środowisku. Ciężko jest odizolować dziecko od wszelkiego zła, np. gdy ojciec przychodzi wieczorem pijany, to nie jest tak, że dziecko tego nie widzi. Ono czuje atmosferę w domu, czuje to, co się dzieje, wyczuwa emocje matki i pozostałego rodzeństwa. Maluszka lepiej separować. Jednak już dziecko trzyletnie wyczuje, jeśli w domu coś będzie się działo niedobrego, np. gdy miedzy rodzicami jest konflikt, którego nie pokazują, nie mówią o tym, ale jest to napięcie i dziecko je wyczuwa. Ponadto samo wychowanie łączy się z wyznaczaniem granic. Przestrzeganie ich i respektowanie zasad łączy się z konsekwencjami przy ich przekraczaniu. To jest stres.
- Jak reagować w okresie buntu dziecka, zaczynając od buntu dwulatka, czyli słynnej histerii na podłodze w markecie do niebezpiecznego buntu nastolatka? Jak reagować? Czy można temu zapobiec?
- Jeżeli chodzi o dwu-, trzylatka, który rzuca się w markecie, ponieważ czegoś chce, lub w domu, bo chce kaszkę a nie jogurt, to mamy do czynienia z rodzajami prób dziecka wobec rodziców w oczekiwaniu na ich reakcję. Słowem, dziecko wychowuje rodzica. Jeśli raz, drugi, trzeci zachowanie dziecka przyśnienie dla niego pożądany skutek wówczas wzmacnia się ono, pojawia się wymuszanie. Będzie takie zachowanie najprawdopodobniej powielać i stosować w innych sytuacjach, np. na ulicy czy w supermarkecie. Kiedyś słyszałam taką wypowiedź, że warto byłoby to dziecko na chwilę w markecie zostawić, leżące na podłodze i płaczące, aż się wyciszy, mimo że ludzie patrzą. To jest ciężkie dla rodzica, jednak coś w tym jest. Dziecko może się nauczyć, że nie dostaje tego czego chce. Lepiej nie ulegać, chociaż czasami są takie sytuacje, że nie jesteśmy w stanie zachować się racjonalnie. Trzeba dać dziecku trochę czasu, by się wyciszyło i rozmawiać, tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć…
[…]
Cały wywiad w aktualnym wydaniu "Gazety Kociewskiej", która ukazuje się wraz z "Dziennikiem Pomorza" na terenie pow. starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze